Kopalnia soli w Wieliczce i Solilandia – kasa wywalona w błoto!

Już od kilku lat planowałam tą wycieczkę, ale zawsze coś stawało nam na przeszkodzie i nie udało się zwiedzić tego, co inni tak chwalili. Byłam przekonana, że i ja będę zachwycona – bo koszt biletów nie mały no i tyle dobrych opinii. A jednak. Kopalnia soli w Wieliczce i Solilandia bardzo mnie zawiodły.
Kopalnia soli w Wieliczce – dlaczego akurat Solilandia?
Już na wstępie muszę Wam powiedzieć, że ta wycieczka nie była dla dorosłych. Kurczę, skoro tak, to dlaczego nie zabrano pod ziemię samych dzieci? Dorośli płacili nie mało, a nie dostali tak naprawdę nic. Ani ciekawych opowieści, ani emocji, ani w sumie nawet nic nie słyszeli z bajek, które pani przewodnik opowiadała Pierduśnikom. Ale od początku!
Wybraliśmy opcję zwiedzania Solilandii bo powiedziano mi, że to super przygoda dla dzieci. Zawsze stawiam na to, żeby Chłopcy się nie nudzili bo dzięki temu chętnie jeżdżą z nami na te wszystkie wycieczki. Jednak gdy wybieraliśmy opcję dla dzieci w Malborku czy Książu my – dorośli – również świetnie się bawiliśmy! A tutaj niestety zupełnie nas pominięto.
Za bilety zapłaciliśmy wcale nie mało bo 190 zł. Dodatkowo wykupiliśmy też możliwość robienia zdjęć i nagrywania za 10 zł, inni tego nie zrobili a tak naprawdę nikt tego nie sprawdzał. I tym właśnie sposobem, większość ekipy, która wybrała się do Solilandii razem z nami, robiła sobie zdjęcia bez dopłaty. No gratuluję uczciwości!
Powiem Wam tylko, że teraz wcale nie było kolejek. Nie to, co latem. Że trzeba stać wiele godzin żeby dopchać się w ogóle do kasy. Ale wycieczkę do Solilandii i tak rozpoczyna się z innego miejsca. Wcześniej musicie zadzwonić i się umówić. Nie wpłacacie nic przelewem – dopiero na miejscu. Ale tam kolejek nie ma – serio 🙂
Chłopakom się podobało
Przynajmniej coś słyszeli. My nie słyszeliśmy praktycznie nic. Pani zorganizowała bardziej grę terenową (w dość nudnej wersji) i nie dowiedzieliśmy się z tej wycieczki niczego, co warto “puścić dalej”.
Nie było kasków, latarek, nie było nawet urządzeń, dzięki którym nawet dorośli mogliby słuchać tego, co gada. Sama pani przewodnik była opryskliwa.
A tak wyglądały schody (wcale nie są takie strome, jak mówią ludzie 😉 ale odbierają kawał wycieczki tak naprawdę bo schodziliśmy nimi około kwadrans za to zabawa trwała około 1,5 godziny)
Na wejściu, dzieciaki miały się przywitać ze Skarbnikiem. Zostawił odbicie swojej dłoni w tym miejscu:
Później przewodniczka opowiedziała trochę o książkach dotyczących Solilandii, o tym, że trzeba znaleźć Soliludka i Skarbnika, i że wtedy dotrzemy do celu. Pokażę Wam teraz kilka zdjęć poglądowych i zatrzymam się na dłużej przy ostatnim etapie podróży.
Skarbnik jest rewelacyjny
Zachwyciła mnie jego gra aktorska i strój ale.. to niestety wszystko! Dużo tam gadał w tej Solilandii ale o mało istotnych rzeczach. Wielu rodziców w tym czasie wycofało się zupełnie i postanowiło odpocząć gdzieś z boku, my też. Ględzenie Skarbnika zabrało pewno ze 20 minut – jak nie więcej. Na koniec dzieciaki dostały Solilizaki i .. miały dostać jeszcze po kilogramie soli. Z resztą, w opisie zabawy też tak napisano. Ale nie dostały 🙂
Sala wyglądała dość spoko, ale pod względem historycznym nie była bardzo atrakcyjna. A później to już trzeba było wracać. Także, moi drodzy, zlazłam sobie pod ziemię po to, żeby sobie później wjechać na powierzchnię windą.
Był jeszcze jeden taki moment wycieczki, gdzie pani przewodnik zaciągnęła dzieciaki do ciemnicy kategorycznie zabraniając rodzicom żeby byli przy swoich pociechach. Sama za to się wycofała. Był płacz. Płotek, przez który dzieci mogły wpaść do solanki. I staliśmy tak z 5 minut może – dla nich to była wieczność.
Totalnie nie przemyślana akcja. Więcej tam latania z wywalonym jęzorem niż samej zabawy. Grę terenową na takim poziomie można zorganizować na powierzchni ziemi za dużo mniejsze pieniądze. A i zabawa lepsza. Ja się wcale nie czuję jak bym była w kopalni – serio. Ale po tej całej akcji nie mam totalnie ochoty tam wrócić. NIGDY.