Wszystko i nic

Animator dla dzieci – jak zostać animatorem i kulisy jego pracy

Kiedy zakładaliśmy “Dobrze się baw” doskonale wiedzieliśmy, że własna działalność to nie łatwy kawałek chleba, o czym z resztą pisałam m.in tutaj: KLIK. Animator dla dzieci musi cechować się ogromną cierpliwością, wyrozumiałością, i pomysłowością. Nie jest to zawód dla osób mało kreatywnych, które tylko czekają aż ktoś zrobi coś za nie. Po ponad 4 miesiącach pracy w tym zawodzie możemy już odsłonić jej kulisy. Jeśli jesteście ciekawi jak naprawdę wygląda praca animatora dla dzieci, zapraszam na wpis!

Animator dla dzieci – kto to taki?

Wiecie, że kiedy organizowałam te wszystkie Pikniki z blogującą Mamą  jeszcze nie miałam pojęcia, że istnieje tak fajowski zawód jak animator dla dzieci? Owszem – wiedziałam, że ktoś się dzieciakami na takich imprezach zajmuje, ale myślałam, że kończy się to wszystko jedynie na malowaniu buziek i wiązaniu baloników. A jednak okazało się, że osoba, która potrafi tylko tyle, nawet nie stała nigdy koło prawdziwego animatora 🙂

Otóż, moi drodzy, animator dla dzieci – czy w ogóle animator czasu wolnego – to osoba, która cechuje się taką kreatywnością, że głowa mała. Musi znać pierdyliard zabaw, modyfikować te, które wynalazła gdzieś w internetach albo podpatrzyła na jakiejś imprezie. Wymyślać własne! I ciągle myśleć, myśleć, myśleć, a przy tym jeszcze stale uśmiechać się do dzieci i brać odpowiedzialność za te wszystkie małe stworki 🙂

Jak zostać animatorem?

Nie wierzcie w bzdury, że każdy animator dla dzieci musi najpierw skończyć kurs. Wiecie ile one zazwyczaj trwają? Zaledwie kilka godzin. Słono za nie zapłacicie  – za sam certyfikat często jeszcze osobno – a czego możecie się w takich kilka godzin nauczyć?

Dostaniecie papierek – ohhh, że niby taki prestiż. Ale tak naprawdę, to więcej przez ten czas możecie nauczyć się w domu – studiując odpowiednią literaturę i szperając w internetach. ZA DARMO!

Ważna jest kreatywności. Powtarzam to po raz kolejny! Bez kreatywności nawet najdroższe kursy dla animatorów pójdą na marne – z resztą… i tak pójdą 😉 ale wiadomo, że każdy będzie swój biznes jak najlepiej reklamował.

Tak naprawdę, to pracy w tej branży nauczysz się obserwując swoją konkurencję. Wystarczy więc bywać na piknikach rodzinnych, pogadać z jakimś wodzirejem co ludzi na weselach bawi, albo podejrzeć co tam robi z dziećmi pani w tiulowej spódniczce w czasie przyjęcia komunijnego.

Musisz mieć łeb, jak sklep. Żeby było tak, że cokolwiek zobaczysz, z tym już masz wizję kolejnej zabawy. Żebyś umiała wykorzystać każdy rekwizyt. Wszystkie dary losu.

Kulisy pracy animatora

Musisz wiedzieć, że to wcale nie łatwy biznes. Myślisz sobie : Ci to mają dobrze. Dwie godziny urodzin odpukają i trzy stówki na łapkę wlecą. Serio? A Wiesz ile trwa wcześniejsze przygotowanie scenariusza? Robienie dekoracji? Sprzątanie przed i po? A jeszcze taki rodzic przyjdzie sobie ze 40 minut wcześniej i se powie uradowany: no.. to ja już ją/jego zostawię. Poczekasz tutaj, prawa? Noż ku*** mać! Jak ja nie lubię takich ludzi. Uwielbiam tą naszą fuchę, ale u licha skoro 40 minut prędzej mam się zajmować jakąś małą istotką i poświęcać jej całą swoją uwagę, to niech szanowna pani mama albo szanowny pan tata weźmie pod uwagę, że ja mam prawdo zażądać w takim układzie wynagrodzenia za kolejną godzinę. Miękką dupę miałam do tej pory ale koniec, basta!

Jedna praca – wiele oblicz

Kreatywność  wiąże się nie tylko z wymyślaniem zabaw i scenariuszy ale również i strojów. I owszem, można kupić gotowy – też często tak robimy – ale czasem taniej wychodzi gdy zrobimy własny. Poza tym – szukaliśmy odzienia dla Pana Kleksa – na chwilę obecną: Pana Kropki. Nie znaleźliśmy absolutnie nic, z wyjątkiem odpowiedniej peruki, i brody. To też postanowiliśmy, że trzeba majstrować samodzielnie. Z pomocą niezawodnej Cioci Kasi udało się, i teraz chyba najbardziej ten strój Pana kropki wymiata 😉

Muszę Wam powiedzieć coś jeszcze

Tak odnośnie tego poszanowania czasu. W sobotę byliśmy na urodzinach u pewnej dziewczynki. Wprawdzie choć rodzina należy z całą pewnością do “Nowobogackich” zaproponowano nam kawałek tortu lub coś do picia. Odmówiliśmy, bo uważam,że skoro jesteśmy w pracy to nie jedziemy na poczęstunek – i tak ten swój czas traktuję.

Szanowna Pani jednak przy rozliczeniu uznała, że jak to tak, że przecież to nie były nawet dwie godziny zabawy, że zabrakło 20 minut . Ja jednak liczę czas od momentu mojej gotowości do pracy. Skoro ona kazała nam wejść do domu i siedzieć przy tym stole, to spełniliśmy jej prośbę. Umawiamy się na daną godzinę i dotrzymujemy słowa. Mój czas – każda minuta – to pieniądz. Pomijając już jednak kwestię pieniądza – a co, gdybyśmy byli umówieni gdzieś indziej? I ulegając Pani zadzierającej nosa spóźnili się na urodzinki dziecka, które na nas czekało?

Nie znoszę ludzi zadzierających nosa. Uważam też, że ŻADNA praca nie hańbi i NIKT – absolutnie NIKT  – nie ma prawa patrzeć na nikogo z góry.I choć spotykamy całą masę cudownych dzieciaków to zdarzają się też takie, które przesiąkły do granic możliwości wszystkim co najgorsze od swoich rodziców. Zawsze wtedy zastanawiamy się gdzie popełnili błąd – i co my powinniśmy zrobić, żeby moje Pierduśniki NIGDY nie wyrosły na kogoś takiego. Praca animatora to wyjątkowa lekcja życia. I choć ZAWSZE trzeba w niej walczyć o swoje, to warto!

Udostępnij: