Urodziny dziecka – łamię dla niego schematy!

Jakieś dwa miesiące temu, kiedy już zasypiali, w trakcie cowieczornych rozmów, zapytałam jednego, i drugiego, jaki chcieliby mieć motyw przewodni urodzin. Miko – pasjonat zawodu policjanta, odparł oczywiście, że jak nie będzie policyjnych urodzin, to się nie liczy, Feli za to powiedział – KUPA. Pytam się go – serio? A on – tak Mami, spełniłabyś wtedy moje marzenie. Najpierw byłam trochę zniesmaczona ale pomyślałam – to urodziny dziecka, nie moje, niech wybiera sam. I jeszcze tego samego wieczoru, zaczęłam szukać inspiracji na tort 😉
Wczoraj zalała mnie fala hejtu
Spodziewałam się przykrych słów, ale nie w takiej ilości. Mniej więcej jedna trzecia osób, do których dotarły na Instagramie nasze urodzinowe posty (wciąż jeszcze można je obejrzeć na naszym profilu —> KLIK – są w zapisanych relacjach), wykazywała niechęć do naszego pomysłu, i to dość bezpośrednio. A dlaczego ? Bo podobno tort- który był marzeniem mojego dziecka – był przynajmniej nie na miejscu. A już na pewno sam pomysł był niesmaczny!
I najpierw, trochę się “złamałam”. Tak, przyznaję, było mi przykro. Bo znów okazało się, że jestem najgorszym Matkasem EVER, bo jak mogę coś takiego dziecku robić, bo się śmiać z niego będą, ale kiedy cała ta ekipa małych Pierduśników przekroczyła progi naszego mieszkania, i wszyscy zgodnie wykrzyknęli : o Wow! Pan Kupa! Ale czad! Przestałam mieć wątpliwości co do zasadności łamania schematów.
Urodziny dziecka – przecież to ono ma być uszczęśliwione!
I wszystkie te cukierkowe dekoracje, które mają tylko pięknie wyglądać na Instagramie, wsadźcie sobie w tyłek. Serio. Jestem bezpośrednia. I “wyszczekana”. Są osoby, które uważają to za zaletę, ale i takie, które widzą w tym tylko wady. Ja nie podążam za schematami. Wyznaczam własne trendy – gdy wymaga tego sytuacja. Nie mam z tym problemu. A jeśli przy tym mogę spełnić marzenia moich dzieci, to robię to, bez zastanowienia!
A moje Pierdoły to Łobuzy. Takie, że niektórzy trzęsą portkami na myśl o tym, że mają spędzić z nimi dłuższy czas. Ale choć czasem dają popalić, to mają naprawdę mega dobre serducha, i potrafią cieszyć się małymi rzeczami – niewiele im do szczęścia potrzeba. Tym razem – najważniejszym gościem miały być Pan Kupa! A ja, ZAWSZE pozwalam im zapraszać na urodziny, kogo tylko chcą 🙂
I nawet Miko, co to zwykle opornie podchodzi do gadżetów w stylu Pana Kupy, zakochał się w kupiastej koszulce, i skarpeciochach 🙂 Sama byłam zaskoczona, że z takiego tematu, można stworzyć całkiem fajnie prosperujący biznes. Zajrzyjcie koniecznie na stronę sklepu TUTAJ –> KLIK. Można się uśmiać do łez, czytając niektóre teksty na koszulkach, czy innych, kupowych gadżetach – KOZACKO 🙂
Zabawy na urodziny dziecka
Kiedy masz zamiar wziąć na kilka godzin pod swoje skrzydełka gromadkę zacnych łobuzów, musisz mieć w zanadrzu coś co sprawi, że zajmą się na dobre zabawą. Okrutnie bałam się o pogodę, bo u nas głównym elementem GÓWNIANYCH URODZIN miała być zabawa w podchody. Przy okazji odkryliśmy nieziemsko urokliwe miejsce nieopodal naszego wieżowca.
Postawiliśmy na proste zabawy ruchowe, i.. kalambury. Damian – nasz BODYGUARD 🙂 sprawił Pierduśnikom radość pozwalając zrobić z siebie mumię. Ale wcześniej, nim Dzieciaki odkryły co muszą zrobić, by na końcu dostać upominki od samego Pana Kupy, musiały odnaleźć zadania ukryte na zielonym placu.
Urodziny dziecka – ozdoby
Na Filipkowych urodzinkach Pan Kupa był wszechobecny. Nie tylko na koszulkach, skarpeciochach, czy w formie wymarzonej podusi, ale też, w postaci gadżetów urodzinowych. Jedyny sklep, który był tak dobrze wyposażony w kupowe tematy, to PartyBox. Prawdziwa, imprezowa skarbnica wspaniałości różnego rodzaju. Nawet zaproszenia mieliśmy kupowe:
I talerzyki.. i serwetki, i girlandę, i nawet torebki na prezenty. Ale ponieważ wśród gości była także dziewczynka postanowiłam, że te gówniane klimaty przełamię czymś w miarę uniwersalnych, to też obrusik, i kubeczki (i jeszcze jedne talerzyki) były z postaciami innych emotek – przepiękne, na MAXA kolorowe!
Przeboskie, co? Jakim trzeba być sztywniakiem, żeby się nie uśmiechnąć się na taki widok? Polecam Wam szczerze sklep PartyBox – znajdziecie tam taki wybór dekoracji i gadżetów na różne, imprezowe okazje, że głowa mała!
Ważni są też goście!
Zawsze powtarzam moim Smrodkom, że takie właśnie sytuacje pokazują, kto jest prawdziwym przyjacielem. Choć wiem, że zdarza się, że to rodzic zabrania dziecku przyjść na urodzinki, czy też zaprosić jakiegoś bliskiego kolegę. Nie dalej jak dwa lata temu mieliśmy taką sytuację, kiedy to ukochany kolega Mikuli głośno powiedział: Chciałem Cie zaprosić na urodziny, ale mama mi nie pozwoliła. Na co ona oczywiście uciszyła młodego z miejsca. Mikołajowi zrobiło się przykro, ale zapomniał. Ja też nie jestem wielką fanką wszystkich jego kolegów – i rodziców tych kolegów, ale nigdy, PRZENIGDY nie będę mu wybierać, z kim może się przyjaźnić.
Goście byli – i u Mikołaja, i u Filipa. Ci, których sobie wymarzyli, i sami chcieli zaprosić.
Dzieciaki się wybawiły, naśmiały, i stwierdziły, że to były najlepsze urodziny EVER. A dla wszystkich tych, którzy mieli mi do powiedzenia tyle przykrych słów i uwielbiają rozpętywać gówno burze mamy pewien przekaz: