Dzieciowo

Czy pozwalać dziecku na wszystko?

Nie pozwalać.. To jedyna odpowiedź ( i chyba najbardziej racjonalna), jakiej jestem w stanie udzielić na to pytanie. Bo na W S Z Y S T K O dziecku pozwolić nie można. Ale można pozwolić na wiele.. i ja należę do tej grupy rodziców, którym czasem wszystko jedno. Nie tupnę często gdy trzeba, a tupię kiedy takiej potrzeby nie ma. Nie jestem rodzicem idealnym – a uważam, że idealni istnieją. Rodzicielstwo nie jest dla mnie misją.. Czasami nawet nie sprawia mi przyjemności. Zdarza się, że myślę sobie – o raaanyyyy (!) Mam dość. Niech oni ZNIKNĄ chociaż na chwilę. Otrzepuję się później z tego dziwnego letargu i staram się wymazać te myśli z pamięci, ale TO SIĘ ZDARZA.. Nie tylko mi – Tobie też.. No już.. nie ściemniaj – wiem, że tak jest.. Jak się wówczas zachować? Czy pozwalać dziecku na wszystko, żeby tylko mieć spokój? Wychowanie dziecka to nie prosta sprawa!

Czy pozwalać dziecku na wszystko? No way!

Wiem, że myślicie, że teraz przeczę sama sobie. Ale zaraz zrozumiecie do czego dążę. Ten wpis w zasadzie miał wyglądać trochę inaczej… chciałam Wam opowiedzieć, jak to Feli zażyczył sobie przed wyjazdem do Pana Taty plecak ze Spider Manem  – spoko.. każdy w tym wieku ma jakiegoś “idola” 😉 Wiadomo, że pewno wolałabym, żeby śmigał z jakimś Kubusiem Puchatkiem czy Myszką Mickey, ale ja w zasadzie ZAWSZE pozwalałam im wybierać. Pytałam o to, jaką chcą założyć koszulkę, które buty chcą ubrać i czy na obiad wolą pomidorówkę czy brokułową. Nie wkurzyłam się więc, ani nie nie zaprotestowałam, gdy po powrocie od Ojca nie był zachwycony informacją, że za kilka dni otrzyma wymarzony (wcześniej) plecak. Nie cieszył się, bo “zmienił mu się idol” co oznajmił mi w dość żywiołowy sposób  – kto zna mojego Fila, doskonale rozkminia o czym mówię.
Oszalałaś? – zapytał mnie ktoś dość nam bliski – no nie wariuj, dlaczego chcesz mu pozwolić na takie “przebieranie”. Ogarnęłaś raz – daj se spokój. Jego sprawa. Niech się nauczy, że trzeba ponosić konsekwencje podejmowanych decyzji…
Gash.. SERIO? A niby dlaczego? Sama jednego dnia mam ochotę na banana, a drugiego wolę arbuza. I co… mam na siłę wcinać banany, bo wczoraj kupiłam więcej, żeby wystarczyło na dziś? Nie zamierzam.
Nie wiedziałam co to Hulk – SI. Mówię o nowym idolu. Kapitan Ameryka też był mi obcy – jak się okazało, to znów idol Mikuli – Chryste! 😉 Ale Wujek Google, jak zwykle, pomógł i opowiedział.
Nie spodobał mi się ten zielony wytwór wyobraźni dorosłych – ale Jemu tak. A skoro wybrał sobie takiego “przyjaciela” to nic mi do tego.

Czy pozwalać dziecku na wszystko? Kwestia wyborów…

Bywały u nas akcje typu : kup mi lizaka, bo będę wył. A jak nie pomoże, to walnę się na podłogę i będę darł się głośniej.
Co wtedy robiłam? Kupowałam. Głupia ja, szłam z tym lizakiem do kasy, a później jeszcze mu papierek zdejmowałam i zatykałam mu tym lizakiem dzioba – własnoręcznie. Robiłam to, żeby “nie strzelić buraka”. Dla świętego spokoju. Dla ciszy. Dla… no właśnie.. dlaczego?
Jak już załapałam, że do niczego dobrego to nie prowadzi, zaczęłam się stawiać. Wiadomo, że łatwo nie było. Prezenty dla dzieci typu ubranie, czy jakieś niezbędne gadżety to inna bajka – tutaj wybierać pozwalałam ZAWSZE, oczywiście biorąc pod uwagę moje możliwości finansowe. Natomiast to, co zbędne, “ucinam”. Stanowczo. Bezwzględnie. I oni już wiedzą..

A co z tymi wyborami?

Czy w tej kwestii pozwalać dziecku na wszystko? Kiedy ktoś patrzy na  moje rodzicielskie poczynania z boku czasem mówi głośno – olewasz. Jesteś ich kumpelką, nie mamą. Pozwalasz im na zbyt wiele. Może.. Ale nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Jak mi któryś powie, że chce wracać drogą koło stawu – chociaż jest dłuższa – zamiast na skróty, podaję mu rękę. Kiedy nie chce się uczyć literek, bo ma ochotę dodawać – kupuję liczydło. Nie zmuszam by tańczył, bo jara się bardziej grą w piłkę. Nie zmuszam do picia mleka, bo próbował, i nie lubi.
Wiadomo, że chciałabym, żeby coś w życiu osiągnęli. Żeby zostali KIMŚ. Nie musieli babrać się w smarach ani wstawać o 4 rano do pracy. Ale jeżeli powiedzą mi, że najwięcej frajdy mają z machania widłami, to zaakceptuję ich wybór i nie będę opowiadać o jego konsekwencjach. Nie chcę im niczego narzucać. Nie będę wybierać sobie synowej, nie zabronię wyjechać za granicę jeśli zechcą. Nie powiem – macie chodzić co niedzielę do kościoła- kiedy oznajmią, że to ich nie jara.
Nie muszą być tacy jak ja – i chyba nawet tego nie chcę. To ja nosiłam ich po 9 miesięcy pod serduchem, ale ten fakt nie daje mi przyzwolenia na kreowanie ich przyszłości. Niech idą – gdzie chcą. Niech podejmują decyzje.. Uczą się na błędach. Może rzucam ich na głęboką wodę. Może pozwalam na zbyt wiele. Ale dopóki nie widzę ” czerwonego światła”, nie zamierzam trzymać ich za rękę.

A na ile Wy, pozwalacie swoim Dzieciom?

( Na zdjęciach widoczne są plecaczki ze sklepu :  pasikot.pl. Czapy z tego samego miejsca. I tak – to też ich wybór właśnie 😉 Bo tak jak wspomniałam – niech się “przyjaźnią”, z kim tylko chcą. )

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij: