Całe życie człowiek błądzi po to, żeby odnaleźć właściwą drogę. Zdarza się, że ktoś jest wiecznie prowadzony za rękę, bo trafił na takiego anioła, co to ma jakąś misję, i nikomu zbłądzić nie pozwoli. Czasem to z tym aniołem może tworzyć dom.. Taki z bajek i najpiękniejszych snów. Gdzie ciastka się zawsze udają a na każdą troskę pomaga ciepłe kakao. DOM.. w którym dobre emocje potrafią przyćmić nawet największe niedoskonałości ze świata dorosłych. 31 lat.. I tyle samo wiosen już za mną, a ja, chociaż mam obraz takiego wyjątkowego domu – z dzieciństwa – to od kiedy go opuściłam błądzę tak wciąż i nie potrafię znaleźć tej odpowiedniej drogi, dlaczego zatem dziwię się, że i moje Dzieci nie umieją?
Dom .. bo podobno gdzie serce tam i szczęście
Banał.. a i owszem. Prawdziwy jednak. Problem za to polega na tym, że czasami trudno jest gdzieś to serce wprowadzić. Tak bardzo czuję, że nie jestem we właściwym miejscu. JEDYNE co mnie tu trzyma – to najbliższa Rodzina. J E D Y N E. Bo gdyby nie to, już dawno podbijałabym świat gdzieś indziej.
Zastanawiam się ostatnio, czy to faktycznie wina miejsca.. a może wreszcie dojrzałam do tego, żeby zacząć próbować na nowo.. Pamiętacie pewnie, kiedy rok temu (ponad) pisałam o tym, jak gorzka jest herbata, którą pije się w samotności. Później piłam ją z kimś, później znów z kimś innym – smakowała inaczej, wiadomo. Ale to i tak nie był “smak”, którego szukałam.
Przestałam o tym myśleć, a później “coś” sprawiło, że nie potrzebowałam już zupełnie nikogo. Cała energia, czas… ulatywały gdzieś. Nie myślałam o niczym innym. Nie potrzebowałam. Dobrze mi tak było. JEST – chociaż sporo się zmieniło. I wtedy nawet tutaj czułam, że jestem bardziej w domu. I nie chodziło absolutnie o jakąkolwiek fizyczność, chociaż do realnej obecności tęskniłam od początku, ale o to, że ktoś się zatroszczył. Że ja mogłam – o kogoś – w jakiś sposób. Że wiedziałam, że jestem potrzebna, bo do mnie przyjdzie z każdą troską i jak się uśmiechnie z jakiegoś powodu to też mi o tym opowie. I w nosie miałam jakiekolwiek zacieranie granic czy ustalenia – i tak myślałam sobie swoje. Co z tego (?). Skoro dobrze mi tak było.
Ale teraz jestem potrzebna mniej. I moja “czujność” znów się obudziła. Bo znów mam ochotę słodzić herbatę. (To moja ulubiona metafora… Ale kurczę.. ona ma zawsze tak różny smak.) Najlepsza była wtedy, kiedy wodę gotowało się w czajniku, którego nie było.. a ja wtedy jeszcze tak bardzo o tym nie wiedziałam.
Dom.. gdzie serce tam i szczęście
Może tak bardzo nie lubię tego miejsca, bo oznacza mój powrót. Bo przecież poszłam w świat ,niby wielka dorosła, a popełniłam tyle błędów, które mnie do tego powrotu zmusiły. Powrót, wiązał się z porażką. I Gniezno już zawsze będzie mi się tak kojarzyło. Moje negatywne odczucia, odbijają się na Bąkach. A to taki czas, że coraz bardziej chcą rozmawiać. I kiedy tak zasypiają wtuleni we mnie, pytają o dom.. Nie o to, który jest ich (w ich mniemaniu jest ich całkiem sporo) tylko czy kiedyś będziemy mieli taki prawdziwy. NASZ. Taki, w którym właśnie to kakao będzie lekiem na całe zło a ja nie będę musiała dosładzać herbaty. Oni czują.. widzą więcej niż ja.. A mi czasem tak smutno…Wszystko mam – powiecie. Pracę – CUDNĄ. UWIELBIAM ją i nigdy nie czułam się tak spełniona wykonując jakieś zajęcie. Przyjaciół (?). Chociaż to wielkie słowo i tak naprawdę przyjacielem nazwałabym tylko jedną osobę. DZIECI – a one widzą jak się smucę.. bo mimo wszystkiego co mam, nie jestem szczęśliwa. I tylko mówią : Moja jesteś Mamcia.. nikomu Cię nie oddam. Nie smuć się, zobaczysz, wszystko będzie dobrze.. (Skąd, u licha, te małe Potworki wiedzą, co ja mam w głowie? ) I gładzi maleńka łapka moje włosy, smera po policzku a ja patrzę w te oczęta pełne nadziei i pytam sama siebie co mogę zrobić, żeby Oni mieli normalnie.. 🙁
Wczoraj znaleźliśmy dmuchawca. Mikula potraktował go jak czterolistną koniczynkę albo Dżina, który mógłby spełnić jego życzenie. Wracaliśmy z placu zabaw po całym dniu wspólnej zabawy, bez telefonu w ręku. Szedł sobie tak koło mnie, “zdmuchnął go” na trzy razy a za każdym dmuchnięciem mówił o tym, czego by chciał..
Chcę, żeby moja Mam przytulała mnie codziennie mocniej przed snem
Chcę, żebyśmy wszyscy się mocniej przytulali
Chcę, żebyśmy przytulali się w naszym domu – tym prawdziwym.
Dom.. daję sobie rok. Za rok OBIECUJĘ sobie (i im), że będziemy go “mieli”. Nie wiem czy to będzie tutaj, czy gdziekolwiek indziej. Ani z kim, i czy z kimś. Ale będzie.. i będziemy się w nim przytulać. Mocniej. I wszyscy. I wtedy dopiero będzie spokój.. I nikt już go nie zburzy.