Wszystko i nic

Jak schudnąć? Zapomnij o wymówkach!

Najtrudniej jest się zmotywować. Zrobić pierwszy krok, który przybliży nas do sukcesu. Wymówki – to one są winne niepowodzeniom związanym z dietą. Bo zawsze znajdzie się jakieś “ale”, które skutecznie odwiedzie nas od wcześniej założonego planu. A jeżeli naprawdę chcesz schudnąć, to musisz zapomnieć o wymówkach! Musisz, i już! A które z nich na mnie działały “najlepiej”?

Pewno jesteście ciekawi jak mi idzie? Jeżeli ktoś z Was pomyślał sobie, że post o wymówkach jest zajawką do ogłoszenia Wam, że się poddałam, to jest w błędzie:) Bo się nie poddałam i zamknęłam kolejny tydzień odchudzania. Wczoraj na wadze jeszcze kilogram mniej – więc łącznie pożegnałam już 3 kilogramy i wciąż mam ochotę dalej się starać. Ale zanim zaczęłam tą swoją dietę i zdecydowałam się na zmianę stylu życia to dużo różnych myśli mi po głowie chodziło i wiele z nich wygrywało z moją (nie) silną wolą. Jakie wymówki najbardziej dały mi w kość?

Po jakie licho mam się odchudzać, skoro później i tak będzie efekt jojo?

No pewno. I tylko ode mnie będzie zależało czy będzie, czy nie będzie. Bo jak po tym gdy zrzucę odpowiednią ilość kilogramów znów zacznę opychać się czekoladą i chrupkami kukurydzianymi to na pewno nie uda mi się utrzymać wagi. A z tymi chrupkami wciąż mam problem. Nawet nie wiedziałam, że będzie mi ich brakowało bardziej, niż cukru. Mam je w domu – kupuję dla Bąków – przecież im nie odmówię. Sobie odmawiam. Chociaż mam ochotę czasem porwać im chociaż jedną. Ale tego nie robię – ćwiczę swoją silną wolę, dzięki której potrafię juz odstawić na bok talerzyk z ulubionym, czekoladowym tortem. Kiedyś bym tego nie zrobiła. I wiem, że jeśli wytrwam i pokocham ten nowy styl życia – już do niego przywykłam – to na pewno o efekcie jojo nie będę musiała myśleć.

Ta cała dieta to droga musi być

Noo… gdybym tak zaczęła zimą, to odczułabym to finansowo dość mocno. Ale o zimie będę myśleć jak przyjdzie na to czas a póki co wszystkie te zdrowe cudowności są naprawdę tanie. Owoce, warzywa, nawet mięso i jaja na okolicznym bazarku to kwiestia kilku złociszy. Poza tym – mam o tyle dobrze, że moja Mama hoduje kury i nie musimy jeść jaj niewiadomego pochodzenia 🙂 dostajemy świeże, prosto ze wsi.

A bo ja nie mam czasu

Pff… Sama się teraz z tego śmieję. No bo jak można nie mieć czasu na dietę? Obiad i tak trzeba ugotować, śniadanie jakieś zrobić, kolację też, na tacy nikt nie poda – no.. chyba, że tym, co z diety pudełkowej korzystają, ale ona też ograniczona kalorycznie jest. Więc.. o czym to ja.. aaa… że czasu na dietę niby nie mam. Jak się okazało – MAM! I w ogóle mam tego czasu teraz jakoś więcej, bo humor mi dopisuje, nie marudzę wiecznie, energii mam więcej i … no… to może przemilczę 🙂 w każdym razie  – nigdy więcej nie zamierzam szukać żadnych wymówek – szczególnie tak banalnych jak te, o których Wam napisałam. Efektów mojej diety jeszcze nie widać bo to zaledwie (chociaż dla mnie aż) 3 kilogramy ale wiem, że za jakieś dwa miesiące będę już mogła zrobić konkretne porównanie. I chociaż nie wierzyłam w te pieprzone suplementy to jestem PEWNA, że bez Trizer’a nie przetrwałabym najgorszego. Bo dzięki tym tabsom nie mam uczucia ssania w żołądku i nawet nie jestem w stanie przejść wszystkiego, co mam na talerzu – według zaleceń dietetyka.

Nie wiem czy z kolejnym postem z podsumowaniem przyjdę za tydzień, czy odczekam jeszcze kolejny, żeby podzielić się z Wami efektami miesięcznej diety ale WIEM, że znów będzie mniej na wadze, i tak co 7 dni 😉 Koniec z wymówkami, i Wam też radzę o nich zapomnieć jeżeli chcecie coś w sobie zmienić. Naprawdę nie warto czekać do jutra, do przyszłego poniedziałku albo do Sylwestra. Każdy moment jest dobry na start. ZAWSZE. 🙂

Udostępnij: