Ckliwie

Raz z górki, raz pod górkę..

Ktoś mi kiedyś powiedział, że im trudniejsza będzie droga na szczyt, tym piękniejsze nas później czekają widoki. PRAWDA! Bo będzie można “bujać w obłokach” – to po pierwsze – i bardziej doceni się to, co się zdobyło. Bo nasz cel okupiony był przecież ciężką pracą i staraniami (często wieloletnimi). Może nawet nikt w nas nie wierzył? Prócz nas samych. Dopóki wiara w nas nie umrze, możemy wszystko – nawet dotknąć gwiazd.

Co jest Twoim AKUMULATOREM?

Co sprawia, że w mgnieniu oka ładujesz swoje baterie, chociaż za oknem deszcz, śnieg i zawierucha? Czy jest ktoś lub coś, co potrafi wywołać uśmiech na Twojej twarzy nawet w chwili gdy wydaje się Tobie, że przegrałaś życie?

Spójrz w górę.. Widzisz te dwa (już nie takie) małe, uśmiechnięte pyszczki? Nie zawsze jest tak kolorowo. Tłuką się – Wiesz o tym, bo nie raz snułam opowieści w tym temacie. Często któremuś nie udaje się wyjść “z opresji” cało i jest tak poturbowany po starciu z bratem, że wygląda jakby przeszło po nim stado saren. Czasem myślę, czy ludzie się zastanawiają skąd wziął się kolejny “pazur” pod okiem Mikuli. Albo dlaczego Feli ma na kolaniskach tyle siniaków. “To tylko dzieci” – mówi miła sąsiadka, której czasem kupuję bułki gdy odprowadzam chłopców do przedszkola. “W dodatku chłopcy, więc muszą ze sobą rywalizować, ale widać, że się mocno kochają”.

No… Wiem. Widzę.

W ogień by jeden za drugim wskoczył. A za mną wskoczyliby oboje. Trzymając się za ręce. I jak sobie o tym pomyślę, to.. A no tak, bo Ty nie Wiesz.. Mam dziś gorszy dzień. Bo jak to mówią – raz z górki, raz pod górkę. Ja się wlekę pod tą górę od jakiegoś czasu bardzo powoli ale jakoś tak – coraz mi ciężej.
Nie mam już dziecka, któremu trzeba w nocy cycem dzioba zatkać. Nie muszę też wstawać żeby przebrać mu pampka. I nawet jak obiadu czasem nie zrobię, to kit. Zjedzą przecież w przedszkolu, a na kolację oba moje Bąki zadowolą sie tostami. Ba – sami je sobie zrobią, takie to już dzielne chłopaki. A i mi, czasem, w weekend, przyniosą śniadanie do łóżka. Co z tego, że herbata zalana jest wodą z kranu a w kanapce brakuje masła.. Liczą się chęci, prawda? I chociaż miałam w planach jeszcze kilkunastominutowy sen, mam ochotę wstać, zjeść to co przygotowali, i wyjść z nimi na spacer.

Dobrze mam, co?

No to czego marudzę? Może po to, żebyście wiedzieli, że potrzebuję kopa motywacyjnego? Kilka srok za ogon chwyciłam. Trzymam każdą mooocno. Kurde tak mocno, że czasem któraś mi chce pazurami przywalić. Albo skrzydłem trzepnąć. I trzepie. Cholera.. Jak mnie te sroki męczą. Tak pioruńsko mnie męczą, że mi się coraz mniej chce rano wstawać na to śniadanie zrobione przez Bąki, i jeszcze mniej mi się chce na ten spacer wychodzić.

Kryzys.. I nie wiem czy chodzi wyłącznie o ten dotyczący kwestii biznesowej, czy może taki wieku średniego też. Wprawdzie do zmiany kodu jeszcze yy…. 3 miesiące. Ale ja to bym chciała wszystko już. Odrazu. I nawet najbliższy mi chyba w tej chwili człek na ziemi (coraz częściej zastanawiam się nad tym jak to się stało) nie potrafi mi przemówić do rozsądku. Choć próbuje. Dzielnie, i zawsze.

Ale ja (mimo wszystko) poddawać się nie zamierzam 🙂 I dalej będę te sroki za ogon trzymać, a jak mi jakaś jeszcze na drodze stanie, to też przygarnę, bo przecież w życiu tak zawsze – że raz z górki, raz pod górkę. Tylko rozpęd muszę większy wziąć 🙂 Kiedyś w końcu dojdę na szczyt (!)  A wtedy.. Wtedy to już nieważne będzie durne gadanie.

Udostępnij: