Wszystko i nic

Blogowe love – o tym jak mnie pomylono z organizatorką i o powiększonej rodzinie ;)

To zdjęcie już dawno obiegło internety 😉 Jedyne chyba takie, wspólne, całej ekipy. Pamiątka z Blogove Love, wersja świąteczna. I fajnie, że udało się tam być. A no.. fajnie 😉

Nie często zgłaszam się na jakiekolwiek spotkania blogerskie. Wynika to z tego, że chociaż lubię poznawać nowe osoby to żal mi później, że nie mam czasu na rozwijanie znajomości. ( Potwierdzą to z pewnością wszyscy Ci, którzy czują się ostatnio przeze mnie zaniedbani – a niestety osób tych nazbierało się całkiem sporo)

W zasadzie to i tym razem pewnie nie próbowałabym swoich “sił” w rekrutacji 😉 No ale…. to miała być dla mnie okazja do czegoś więcej niż tylko zwykłego, blogerskiego spotkania trajkoczących sympatycznych Babek 😉 I BYŁA! Aleeeeee cóż to była za okazja nie powiem 😛 W każdym razie cieszę się, że Paulina zechciała nas zaprosić “na salony”. I to jeszcze z OBSTAWĄ 🙂

Zaczęło się, rzecz jasna, z przygodami – jak to bywa wtedy gdy ma się do ogarnięcia dwa, pioruńsko nieusłuchane Smoczyska. Bo chociaż wieczorem z nadmiaru emocji i wrażeń wiążących się z wyczekiwaniem kolejnego dnia moje Bąki nie mogły zasnąć, to z samego rana postanowiły zaprotestować, szczególnie Feli, który to stwierdził, że nie jedzie i już a skoro prośby i groźby z jego strony nie przynosiły porządanych efektów uznał, że może coś da oblanie Matuli kakao (!).

UDUSZĘ! Pomyślałam zerkając w nerwach na zegarek. No przecież za kilka chwil musimy być na dworcu! I normalnie pewno bym odpuściła. Olała.. Wkurzona na maksa, że Dzieć znów swoje osiągnął i skutecznie mi nastrój zepsuł ale wiedziałam, że przecież za moment wsiada w pociąg nasz towarzysz podróży ;), któremu sama do głowy tłukłam, że jedziemy i już choćby się waliło i paliło 😉 No to się na ten dworzec doczłapaliśmy a pierwszych kilkadziesiąt minut powolnego toczenia się pociągu upłynęło w ciszy 🙂 Taaaaak. Nawet nasz Wujcio stwierdził ” Jakby ktoś Was nie znał to pomyślałby, że Wy tacy grzeczni” 🙂 ( zapamiętajcie te słowa- WSZYSCY jak leci bo powiadam Wam, moje Dzieci nie są Aniołkami tylko… jak to ktoś powiedział, mają dobry pijar 😉 Szczególnie Fifulec. No!)

W Bydgoszczy to ja byłam pewno drugi raz w życiu. Aleeeeeee Wujek wiedział co i jak – On to zawsze wszystko wie 😉 Trafiliśmy bez problemu i chociaż wparowaliśmy tam nieco wcześniej niż potrzeba to w środku czekała już na całą ekipę Marlena – podczytywałam wcześniej ale przyznaję bez bicia, że zapoznałam się z jej blogiem dokładniej dopiero wtedy gdy wiedziałam już, że też należy do “wybrańców” Blogowe love 🙂 W każdym razie – nadrobiłam, polubiłam, i chętnie zaglądam 🙂
Z rozpoznaniem się nie było problemu tylko.. Jej Mała Pociecha jakaś taka.. większa mi się wydała 😉 Ale zakumplowała się z miejsca z moimi Bąkami – szczególnie z Miko, który został okrzyknięty chłopcem bez Zębów 😉 ( oj tam, oj tam.. bo do nas to juz Wróżka Zębuszka przychodzi, wiecie?:))

Smoczyska zniknęły zatem za ścianą, gdzie czekała na nich przecudowna sala zabaw i animatorka z anielską wręcz cierpliwością, która przez kilka najbliższych godzin dzielnie ogarniała całe towarzystwo “wypuszczone z zoo” 😉

Ale, ale.. o samym miejscu powinnam rzec coś więcej. Bo Wiecie.. wchodzicie sobie do małej  kawiarenki. Niby niczym nie różniącej się od reszty, ale po kilku chwilach spędzonych przy jednym ze stolików i obejrzeniu wszystkiego od A do Z stwierdzacie, że to jednak miejsce wyjątkowe. Rodzinne bardzo, przytulne, z klimatem takim, który się z domem kojarzy.
Kogel Mogel Placy Cafe to miejscówka niezwykła, i jeżeli tylko jesteście z okolic Bydgoszczy albo macie zamiar odwiedzić tą (raczej niezbyt przyjazną) mieścinę, zajrzyjcie do Kogel Mogel koniecznie. Nawet jeżeli macie ochotę na pogaduszki z psiapsiółą a Waszej spódnicy wciąż trzyma się Dzieć. Tam się jej trzymał nie będzie – serio (!)

Wracając do rozważań.. 😉 Po wejściu, zostałam pomylona z organizatorką 🙂 heh.. nie byłoby w tym nic zabawnego gdyby nie fakt,że ja i Paulina to wyglądamy raczej jak Flip i Flap aleeeee… przypuszczam, że ( jak to bywa przy organizacji takich spotkań – na odległość) pracownicy kawiarni nigdy wcześniej nie mieli okazji Jej poznać osobiście. Podjęliśmy zatem wspólnie z Marleną jedną, szybką decyzję mającą ścisły związek z naszym spotkaniem i wyczekiwałyśmy niecierpliwie kolejnych uczestników naszej schadzki.

I Wiecie.. ja to już serio przywykłam do tego, że mi się dzieci “dopisuje” 😉 Kiedy w ubiegłym roku miałam przyjemność organizować z Karolem Spotkanie na Szczycie pewien dziennikarz, któremu udzielałam wywiadu “zmajstrował mi ” trzeciego Syna.. a może to była córka? 😀 By the way.. Tym razem to mi dwójkę dopisano 😉 i jeszcze yyy… Męża 😉 Trochę mnie to zawstydziło ( cholera, dlaczego?) ale od tego czasu ten “Mąż” został mi przypisany wielokrotnie i nie wiem czy powinnam sprostować informacje docierające do mnie z blogosfery na temat naszej ( mojej i Wujka ) “zażyłości” 😉 aleeeeee NIE SPROSTUJĘ 😛 i róbcie se z tym co chcecie , o ! 🙂

No a później… to już dotarły kolejne Babulce , m. in Marta , Natalia, i druga Marta, z którymi miałam okazję spotkać się wcześniej kilka razy zatem.. SAMI SWOI 😉  I PAULINA :), na którą wszyscy czekaliśmy najbardziej niecierpliwie (!) . Wulkan energii. Taki pozytywny świr, co to się po blogosferze “włóczy” i zaraża dobrą energią 🙂 Nawet myśleć nie chcę ile dni i nocy zawaliła poszukując sponsorów naszego spotkania ale sama wiem coś na ten temat (praca wre –  do końca stycznia mamy otwate zapisy na Piknik z blogującą Mamą ;), może któraś z Was się skusi? )

Wreszcie, całą ekipą, mogliśmy napić się pysznej kaaawyyyy i … no co mogą robić babulce, co? Ględzić, i ględzić i… GLĘDZIĆ 🙂 Zerkałam tylko kątem oka na Łukasza i zastanawiałam się jak to wszystko skwituje kiedy już wyjdziemy – toć to jego debiut był, bo w blogosferze dopiero się odnajduje. O dziwo nie marudził i starając się zrozumieć “po co to wszystko” stwierdził tylko – no.. to będziemy jeździć .. A no. Będziemy. 😉 Jestem ZA, a nawet przeciw 🙂

Po kawce był czas na to, by się trochę wykazać ozdabiając metodą decoupage drewniane kolczyki i  okazało się, że ta technika faktycznie nie jest wcale zbyt skomplikowana.

Mieliśmy też okazję poznać produkty Paisley Poland i nawet je pomacać;) A później posłuchać Kasi, z Moja Karuzela, która mówiła nam o metodzie Montessori ale… yyy.. no jakby Wam to.. Wiem, że wielu z Was jest fanami tej metody, do mnie jednak nie wszystkie jej “zasady” przemawiają. Zatem komentarze na ten temat – przynajmniej na razie – sobie odpuszczę.

No a później jeszcze były ploteczki ( takie niewinne zupełnie ;)) i… prezenty.. DUŻO prezentów. Pożyczyłam sobie fotę od Pauliny, która o zrobieniu zdjęcia przed spałaszowaniem połowy prezentów nie zapomniała, żebyście mieli obraz tego, jakie torby taszczyliśmy do domu. Sponsorzy spisali sie na medal.

 

 

 

 

 

 

No i na koniec lista sponsorów, podziękowania należą się:

Produkty Cukiernicze BrześćElemelePaisley PolandTurlu TutuWydawnictwo OVOLuks Pomada,Jaszyję.plVITAPILChill DrinkPlazanet Mio Skincare Polska,  LuaniPracownia Artystyczna Sindarin,Pasieka CeremugaTorby papierowe z logo firmyBranqSunny FamilyIpanema PolskaMama szyje,Już szyjeTopArt Biżuteria AutorskaInspirujące PlakatyDanmis Mleko kozie i jego przetworyLokaah Bydgoszcz.

Zdjęcia natomiast, przygotowała dla nas JUST – FOTO

 

 

Fota podkradziona organizoatorce spotkania, bo u nas niektóre prezenty “rozeszły się” zanim do domu dotarliśmy 🙂

 

WIELKIE dzięki dla Pauliny, wszystkich sponsorów, i uczestników spotkania i .. mam nadzieję, do szybkiego zobaczenia 🙂

Udostępnij: