Najlepiej nic nie planować..

Bo jak planujemy, to rzadko wychodzi.. Nam też – po części – nie wyszło. No bo miało być kameralne spotkanie blogerskie, i w zasadzie było. Z tymże połowa naszej brygady się wykruszyła – z dziećmi (i samochodami) , to nigdy nic nie wiadomo 😉
Lubię spotkania blogerskie
A działo się sporo..
Później dojechały one
Trafiliśmy do Jupilandu
Idealne – moim zdaniem – miejsce na organizację dzieciowo blogerskiej impresssski w większym wydaniu- także, ten tego.. nie planujcie NIC na karnawał 😉 Zabalujemy w Jupilandzie, hm? 😉
A później czekał nas spacer
Chciał, nie chciał.. Bo autobus daaaleeeekooo.. Bąki mokre,że hej. No lało się z nich dosłownie alee… do domu trzeba było wrócić. Na szczęście wiatr się uspokoił, i zrobiło się całkiem przyjemnie, więc miło było zaliczyć taki dłuższy spacer, i podziwiać widoki, o takie:
Nie przepadam za Gnieznem.. Wkurza mnie fakt, ze to miasto śpi! Że nic się tutaj nie dzieje… ale jednak… z dnia na dzień nabieram pewności, że być może to tutaj spędzę resztę swojego życia i .. rodzi się sentyment..
A gdy dobiliśmy do domu
Trzeba było nakarmić nasze wygłodniałe Bestyje, więc się wzięło Łobuzerstwo za przygotowanie pizzy :
![]() |
Mikchalina w wersji ZOMBIE 😀 |
Oczywiście najwięcej frajdy, to było z rozwalania.. z szamania już nie.. ale coś tam każdy przekąsił, a kiedy Michalina zarządziła, że wracają do domu, Calineczka (Viktoria) głośno zaznaczyła : Ja chcę, żeby pojechały sobie WSZYSTKIE CHŁOPAKI..
Oho.. przyjaźni to z tego nie będzie – pomyślałam. Ale nie minęło pół godziny, a Feli i Viki dyskutowali już jak najlepsi kumple, i nawet dobiegł nas głos Cali z łazienki:
– Mamooo…. chodź szybko.. On coś tutaj robi….
Spojrzałyśmy na siebie z Angeliką, ale żadna z nas się nie podniosła – niech się bawią : pomyślałyśmy.. Jednak Młoda dodała.
– Ale ze mną! Ze mną tu coś robi…
Nie pytajcie jak skończyła się “przygoda w łazience” ale jedno jest pewne.. to był początek bliższej znajomości ;))
Nie chcieli pójść do przedszkola
No bo jak to tak, zostawić nową przyjaciółkę w domu? Na szczęście, kiedy tylko powiedziałam, że przyjdę z Nią po Nich popołudniu, ubierali się raz dwa..
No i przyszłyśmy.. Feli i Viki od razu zajęli się wspólną zabawą, w trakcie której wiele śmiesznych dialogów miało miejsce.. m. in
V: Noo… idź już do domu
F:Nie mogę.. spaliśmy ze sobą, teraz już musimy razem zamieszać 😉
Achh… cudna z nich była “para”. Idealnie się dobrali i świetnie razem bawili, aż żal było ich rozdzielać, ale wszystko co dobre, szybko się kończy..
Postanowiłyśmy jeszcze z Angeliką posłuchać rad Krecika nt tego jak pić wino:
I po kilku godzinnej nauce SIORBANIA i PRZEPŁUKIWANIA 😉 wreszcie zlądowałyśmy w łóżkach a dnia następnego, Kobitki ruszyły do domku..
Lubię przenosić wirtualne znajomości do realnego świata
Gdyby nie nasze blogi, prawdopodobnie NIGDY byśmy się nie spotkały. A jednak 🙂 I tak naprawdę, to “znamy się” już około dwa lata. Spotkałyśmy się po raz pierwszy przy okazji Pikniku z Blogującą Mamą, i już od wtedy knułyśmy co zrobić, by spędzić ze sobą więcej czasu.
Udało się, i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie okazja to powtórzyć. Bo Angelika i jej Mała Królewna to zdecydowanie osoby, którym sodówa do głowy nigdy nie uderzy 🙂
Mam jeszcze 4 takie swoje blogowe Anioły 😉 ale o Nich.. innym razem 🙂