Bez kategorii

Nie wierzę Ci, Matko!

Pół tuzina jaj na ścianie – ZNOWU. I karnisz w pokoju SAM ODPADŁ.. ZNOWU! Jeden drugiego popchnął i drugi wyrżnął w grzejnik – ZNOOOWUUU! Ja pier… A Ty dalej utrzymujesz, że jesteś Matką Polką. Że nigdy nie krzykniesz, nie skarcisz, nie masz ochoty wyjść bez dziecia. Wiesz co? Nie wierzę Ci, Matko!

Coraz częściej się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak, czy cała reszta Matul robi z siebie boginie rodzicielstwa..

No dobra.. cierpliwości mi brakuje.. OJ BRAKUJE. I nie jeden raz powtarzałam już, że jeżeli ktoś, gdzieś, kiedyś, wynajdzie na tą “przypadłość” lek, to ja będę w stanie pół świata przemierzyć, żeby tylko go zdobyć. Really.

Ale kocham swoje Bąki, w ogień za nimi wskoczę i nie wyobrażam sobie życia bez nich tylko… Czasami mnie TAK WNERWIAJĄ, że…. Ehhh!
No ale czy Ty, nie masz podobnie? Bo jeżeli powiesz, że żadna z sytuacji poniżej Cię nie dotyczy to.. NIE UWIERZĘ CI, Matko!

Dzień jak co dzień

Sprawy biznesowe ogarnęłam za dnia – ufff.. była cisza, bo Bąki w przedszkolu patrzyły w oczy Pani Ilonce i tej Marcie, co to wysoka jest aż do żyrandola. No ale przyszedł ten czas, kiedy skóra na rękach zaczęła się jeżyć a włosy dęba stanęły bo wybiła godzina zero, i trzeba było po nich do tego przedszkola powędrować.

Jeden odebrany. Kurtki nie ubierze- bo nie! A czapki też nie, bo już jest za mała – kit z tym, że rano się kłócił, że jest za duża.

I jeszcze buty.. NIE! On sam! I już! Tylko dlaczego odwrotnie?

– Pani mu pozwoli – uśmiecha się Pani sprzątaczka – on to zawsze zakłada lewy na prawy i nikomu zmienić nie pozwala

Ehh.. nawet zespół przedszkolny już wie,  że z Felim się nie dyskutuje. No dobra.. wbiłam go w tą kurtkę, i nawet czapę wynegocjowałam – ale Mamooo… kupisz mi za to żelki? Proooszę..

Ehe!

Leci teraz jak ten ptak po Mikulę, na drugi koniec sali.. wparowuje tam niczym żandarm i woła “Miko! Na chatę! Dawaj no ubieraj się raz, raz.. po żelki idziemy. Jak założysz czapkę, to może też Ci kupi. W razie czego – udawaj że ryczysz.. aleee chodź, bo już idzie, i usłyszy”

Raanyyyy… jakie potworki jak pod dachem chowam 🙂

No ale luz.. najważniejsze, że jeden i drugi odziany, póki co nawet za rękę trzymają. Nie długo.. Młody się wyrywa, i znów frunie! Motorek w dupalu, czy jak?

– CZERWONE – wrzeszczę !
– Pffffff… aleś wymyśliła.. przecież tu świateł nie ma..

Tia.. tylko, że dwa dni temu ta “zabawa” jeszcze działała

– JESTEM BOGIEM.. Wszystko mogę…

I gna do sklepu, wskazując mi drogę..

Miko za to, trzyma mnie za ta rękę i zaczyna gadkę:

– Dzisiaj weekend?
– No.. już tak. Jutro wolne
– No! Dobra, to gdzie tym razem jedziemy? Do Babci? Do Taty? A może gdzieś dalej?
– Yyyy.. nie Kochanie.. Tym razem, to my w domku posiedzimy. Może do nas ktoś wpadnie.
– Co? Oszalałaś? No jak to w domu. Weekend jest. WEE – KEND! Mamo! Przecież ZAWSZE gdzieś jeździmy w weekend. To co.. do Babci zadzwonię, może mnie weźmie na dzień czy dwa.

Aaaaaa…. Następny mną rządził będzie, no? I jaka powaga w tonie! Grrrrr…..

Dotarliśmy do sklepu. Stoją grzecznie w kolejce. Cud? Niee… to tylko pozory. Bo już im się za długo wydaje i Feli postanawia coś od siebie dodać:

– Mamo! A czy ten gruby Pan przed nami to nie może szybciej kupować?
– Feli cicho, tak nie można.
– No ale zobacz jak on się grzebie, kto będzie tyle tej kiełbasy jadł, jak zje ją całą, to jeszcze mu brzuch urośnie
– Yyy…. Filipku przestań
– O! A ten drugi Pan to chyba pod jakąś kosiarkę wleciał

Jessssuuu modlę się żeby przestał i nie wymyślił jakiejś historyjki o Facecie, który rzeczywiście jest już prawie łysy. Na szczęście podchodzi druga ekspedientka, obsługuje szybciej i przychodzi kolej na nas.

Wybiera żelki, Pani podaje, ale on odstawia akcję:

– Eeeeee….. to nie te! Ja chciałem te pierwsze
– Ale te są takie same kochanie – uśmiecha się ekspedientka
– Nie są! Te są drugie, a ja chciałem pierwsze.

Upominam go, ale Młody wie lepiej, więc ekspedientka podaje pierwszą paczuszkę.

Podaje mi paragon wymawiając głośno kwotę do zapłaty:

– Ło KUR*** – krzyczy FEli
– JAK TY MÓWISZ?! -pytam już podniesionym głosem
– Ło Kur*** nie słyszałaś??

GRRRRRR…. a przecież zabrałam ich z przedszkola kwadrans temu. Głupie 15 minut a oni już zdążyli przynajmniej kilka razy mnie zawstydzić i zdenerwować. Co będzie dalej?

Skoro zanim zasną spędzimy ze sobą jeszcze 6 godzin. 360 minut. Aż się boję przeliczać na sekundy.

Zegarku.. no co jest? Czas się zatrzymał.. ? Czekam na noc jak na zbawienie. Hurtem ich do wanny wrzucam, I błagam Morfeusza, żeby im kołysankę zaśpiewał i taśmą dzioby pozaklejał.

Aaaaaaa…. Nocy przyjdź.

Ostatnie szturchnięcia.. między słodkim pochrapywaniem. Miko jeszcze coś stęka przez sen a Feli… patrzy na mnie tymi wielkimi ślepiami i..

– Mamo! Ale Ty Wiesz, że ja to Ciebie kocham? Wiesz, czy nie?
– No wiem. wieeeem.. ja Ciebie też – ulatują ze mnie negatywne emocje zupełnie jakby ktoś “wypuścił je” przebijając balonik…
– Ale przez cały ŚWIAT!

No i co? I już nie pamiętam jak to było w ciągu dnia chociaż dobrze wiem, że za chwilę – z samego rana – znów się zacznie.. Tylko przetrą oczy..

Mówisz, że u Ciebie zawsze jest spokój? Nie wierzę Ci, Matko .. 😉 Ale wiem, że też uważasz, że warto.. choćby dla tych kilku ciepłych słów.. PRAWDA? 🙂

Udostępnij: