Przedszkole to nie więzienie

Mówi się… dużo się mówi ostatnio. A o czym? A no to tym, w jakim wieku dziecko do przedszkola puścić, kiedy się mu krzywdę robi, a kiedy jest się doskonałym Matkasem. I zdań jest tyle, ile pszczół w ulu. Ja też mam swoje, a co! Opisać je można jednym zdaniem – przedszkole to nie więzienie, u licha! i ŻAŁUJĘ, że tak długo zwlekałam z oddelegowaniem do niego moich Bąków.
Tym razem, obyło się bez stresu – z mojej strony. Dzień, jak co dzień. Wstaliśmy jak zwykle, poranna toaleta, wskakiwanie w ciuszki i … w drogę. A droga ta wcale niedługa, bo zaledwie kilka kroków- tak blisko nam do przedszkola. Za to później..
Przedszkolak po raz pierwszy
Cóż no.. Feli wyczekiwał tego dnia od 3 miesięcy czyli od czasu, kiedy wiadomo już było, że oficjalnie został przedszkolakiem. Nie było to dla Niego miejsce nowe. Codziennie zaprowadzał i odbierał przecież swojego starszego brata – razem ze mną. Tym razem jednak, przyniósł do przedszkola własną wyprawkę, i rozpoczynał nowy rozdział w swoim życiu.
Poukładane miał wszystko dobrze w tej swojej małej główce do czasu, aż nie okazało się, że powstał przedszkolny bałagan, przez co kilkakrotnie usłyszał ” nie ma tu dla niego miejsca”.
Oczęta wypełniły się łzami, a buźka przybrała kształt podkuwki za to Feli był tak rozżalony, że sama miałam ochotę się rozpłakać.
Kiedy po półgodzinnym poszukiwaniu “jego miejsca” dotarliśmy wreszcie do odpowiedniej sali, Filip był już na tyle zmęczony ciągłym odsyłaniem nas, że mimo obietnic, iż będzie dzielny, wcale nie był ( alee ciii.. i tak powiedziałam, że jestem z niego dumna)
Pierwsze dwa dni były ciężkie – ale tylko kiedy go zostawiałam ( jakieś 5 minut). Gdy wracałam po Niego, był tak zaabsorbowany zajęciami, że nawet nie zauważał, że już czekam. Podobno też jako jedyny przy okazji każdego posiłku prosił o dokładki:)
Wychowawczyni poinformowała mnie, że zawarła z Filem niepisaną umowę, która mówiła o tym, że kiedy jutro go przyprowadzę, nie będzie płaczu i krzyku, tylko dzielnie z nią zostanie i wtedy OBIE będziemy z niego dumne.
Młody przytaknął. I chociaż ja jakoś nie wierzyłam, że pójdzie tak łatwo, o umowie pamiętałam.
W nocy spał niespokojnie. Obudził się na dobre o 5 i zaczął dyskutować.
– Mamusiu.. czy Ty Wiesz, że kiedy mnie tam zostawiasz, to ja tak strasznie za Tobą tęsknię? I jest mi tak strasznie przykro i ja się bardzo o Ciebie martwię. Mogłabyś napisać dzisiaj tylko 3 teksty, i przyjść po mnie po pierwszym śniadanku? Bo mi będzie tak bardzo smutno i strasznie będzie mi się chciało płakać, ale nie będę płakał, bo obiecałem!
I znów ta smutna minka… a powtarzał to aż do ósmej.. i chociaż wcześniej byłam twardzielem, i nie odwróciłam się nawet słysząc jego krzyki, to tego poranka też było mi przykro.. Wiedziałam, że to będzie najtrudniejsze rozstanie..
Zaprowadziłam go jak co dzień – pierwszego. Dałam mu buziaka a on popatrzył na mnie, powiedział “papa Mamo” i uśmiechnął się z zaciśniętymi zębami chociaż oczy miał pełne łez. I Wiecie co wtedy pomyślałam? Że to moje Dziecię, to wyjątkowo mądry Chłopaczek. Który potrafi rozmawiać o uczuciach – a nie ode mnie się tego nauczył. Za to ja, uczę się tego od niego..
Potrzebowałam tego odcięcia pępowiny, i On też potrzebował. Jesteśmy bardzo zżyci. Nigdy nie ukrywałam, że Feli to moje oczko w głowie, ale ja też chciałam już wyluzować. Teraz czuję się “lżejsza”. A i Feli dziś już oznajmił, że kocha swoje przedszkole najbardziej na świecie..
Przedszkolny, stary wyjadacz
Z Mikulą też już nie było problemów, Wiecie? Sama byłam nieco zaskoczona. Bo to inny “typek”. Nie mówi o tym co czuje, płacze, albo po prostu milczy. Nie wiedziałam więc czego się spodziewać tym razem, a tymczasem i przy wejściu na salę nie było problemu, i kiedy wróciłam, to oznajmił mi :
– Mamusiu.. dlaczego przyszłaś tak szybko? Dopiero zaczęliśmy tańczyć.
W tym roku jest zupełnie inaczej. Chłopaki spotykają się na korytarzu po zajęciach i opowiadają sobie o tym co robili, co dostali na obiad, na śniadanie, nawet przytulić im się zdarzy a w domu są dla siebie inni – lepsi. I ja jestem dla nich lepsza. TAK! cała nasza trójka tego potrzebowała.:)
Wypadek z drzewem?
Niestety już drugiego dnia, Mikołaj miał przykry wypadek.. Nie mam do nikogo o to pretensji, bo to niczyja wina. Mam za to pretensje o to, że zostałam błędnie poinformowana, i to z premedytacją.
A jak to było dokładnie?
Kiedy przyszłam odebrać Starszaka usłyszałam od wychowawczyni:
– Mieliśmy dziś mały wypadek. Mikołaj zderzył się z drzewem.
Hmm… zdziwiona byłam trochę no bo.. jak to? No jak zderzył się z drzewem. No ale ok, pomyślałam. Może biegali, może nie zauważył, może na nie wpadł? Różne rzeczy już widziałam, więc być może tak właśnie było.
Ucho spuchnięte, czerwone. Ale już nie narzekał, nie płakał.
Poszliśmy do domu, Miko zaraz przy wejściu powiedział:
– Mamusiu.. ale Wiesz, to wcale nie było tak. Pani kazała mi powiedzieć, że się zderzyłem z drzewem a mnie coś ugryzło, osa chyba..
NO SZLAG! Czaicie?? Mam dziecko alergika! Szczęście w nieszczęściu mieliśmy, że Miko jest w trakcie infekcji i jest na sterydach plus lekach odczulających, które go zabezpieczają. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby tych leków nie dostawał? A ja, jadąc na pogotowie, powiedziałabym lekarzowi, że TYLKO UDERZYŁ SIĘ W DRZEWO??
Zawiodłam się na tej Pani już któryś raz. I zamierzam poruszyć ten temat na zebraniu
Ale mimo wszystko
Uważam, że przedszkole, to najlepsze, co mogłam “dać” i sobie, i moim Chłopcom i gdybym tylko mogła cofnąć czas to na sto procent, jeden i drugi chodziłby tam już po skończeniu 3 lat – od razu.Bo nie taki diabeł straszny i tak naprawdę to my, rodzice, nieświadomie ograniczamy nasze dzieci, bojąc się bardziej niż one. I chyba nie o nie.. tylko o nas samych.
Ale za każdym razem jest łatwiej. DOCENIAM tych kilka samotnych godzin, kiedy mam czas na pracę, ogarnięcie mieszkania czy zakupy bez ciągnięcia za rękaw. DOCENIAM. I tęskniłam do tego od czasu, gdy zostałam Matulą. Wy też docenicie, jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście. Zobaczycie!