Obraza majestatu – jak sobie radzić z małym złośnikiem?

Czasami mam ochotę WYJŚĆ Z SIEBIE, trzasnąć drzwiami a jego zostawić za nimi. Fajnie tak.. mieć “maminsynka”, który to reaguje obrazą majestatu na każde mamusine “odtrącenie”. Fajnie, ale od czasu do czasu. Bo kiedy jest problem, żeby Go z kimkolwiek, choćby na chwilę zostawić, to już nic fajnego w tym nie ma. Mama to, Mama tamto.. Bez Mamusi ani rusz. A jak coś nie pasi, albo Matkas Dziecia podrzuci komuś na pięć minut, to pokazuje Dzieć swoje prawdziwe oblicze! ZŁOŚNIK. A jak sobie radzić z małym złośnikiem?
Taka sytuacja.. Miała z resztą miejsce w dniu wczorajszym.
Pogoda piękna, więc mimo zasmarkania wyruszyliśmy w małą podróż – na miasto, co by z uroków Poznania skorzystać. Bąki po kilkudziesięciu minutach zakomunikowały, że są potwornie głodne i KONIECZNIE muszą coś zjeść. Ale już! NATYCHMIAST.
Pierwsze, co mieliśmy pod ręką to KFC. No i po drodze do tej “restauracji” stały sobie samochodziki. Coś a’la karuzela. Jako, że jakiś czas temu Bąki z niej korzystały, Feli postanowił zrobić wojnę, bo odmówiłam.
Ja za to postanowiłam, że nie będę sobie psuła nerwów, wzięłam ze sobą Mikulę i stanęliśmy w kolejce do kasy. A Fifulec ryczał. Nie.. on WYŁ! I już wcale nie przez to, że zabroniłam mu skorzystać z “naciąganej” atrakcji. Chodziło tylko o fakt, że Matkas odpuścił . Zostawił go tuż przed drzwiami.
To był też dzień PT. Więc wziął Fifulcową obrazę majestatu na siebie, ale Bąk nie dał za wygraną, i wczołgał się pod stół tuż przed wejściem do KFC. Rozpaczał tam, lamentował, nie dał się wyciągnąć, bo on chce do MAMY i KONIEC! Czerwony ze złości jeden i drugi – choć ten drugi to bardziej ze wstydu. Usiłował prosić, przepraszać ( cholera wie za co) ale wszystko na nic. Dopiero kiedy Feli zauważył, że nie dam za wygraną, uspokoił się, podszedł i przeprosił.
Nie odpuszczam. Nigdy. Nie ważne, czy to miejsce publiczne, czy zacisze własnego domu. (Taaa.. zacisze… a co to jest CISZA? Ktoś mi powie? ). To jednak metoda, która przynosi najlepszy efekt.
Próbowałam ze stawianiem do kąta. Usiłowałam dawać też inne kary – zabraniać deseru po obiadku, nie zabierać na plac zabaw. No i owszem, działało. Na chwilę! Po czym Mały Obrażalski znów pokazywał na co go stać.
2,5 roku to taki wiek, że Dzieć rozumie wszystko na tyle, by zrozumieć też co mam na myśli, dając mu tego rodzaju karę. Brak uwagi odczuwa, najmocniej, tym bardziej, że tak bardzo jej ode mnie wymaga.
A na pytanie o to, dlaczego wczoraj płakał odpowiedział:
– Gdzie? Tam pod stołem? No to TY nie Wiesz? Bo nie przyszłaś do mnie. Przecież zawsze tak ryczę jak nie przychodzisz.
CIERPLIWOŚĆI!!! Drogi Święty Mikołaju, wprawdzie już list do Ciebie pisałam, ale czy możemy tak dopisać jeden ważny punkt? Sprezentuj mi, proszę Cię, tą cierpliwość. Bo naprawdę wyjdę z siebie, i zamknę za sobą drzwi a jego, zostawię za nimi!
Matule… czy Wy macie jakieś swoje sposoby na małego złośnika??