Bez kategorii

Mój, nie znaczy moja własność

Wiesz, że Twoje Dziecko jest zaprogramowane? Moje też! Jedno, i drugie. Nie miało żadnego wpływu na geny, które otrzymało! I chociaż Chłopcy są moi ( nasi), to NIE SĄ moją własnością. Stale poszukują ( może nawet zupełnie poza świadomością ) odpowiednich wzorców nie tylko w naszej Rodzinie (która, choć rozdarta na strzępki istnieje w ich świadomości) ale też na zewnątrz. I tam właśnie ( w przedszkolu, u Babci, na wycieczce z Ciocią ) “programują się” zarówno w kontekście osobowym, jak i społecznym. Mądrze zabrzmiało! I wielka prawda tkwi w tych słowach bo TRZEBA pamiętać, że Dziecko ma prawo kształtować swoją świadomość- bez względu na wszystko! 




Brutalna prawda jest taka, że czasem chciałabym mieć wpływ na ich wychowanie jako jedyna.
Decydować o tym, jakie skarpetki dziś założą, co zjedzą na obiad według mojego widzi mi się, czy pojedziemy autobusem, czy pójdziemy pieszo, czy będą lubili brokuły, czy też je znienawidzą.
Te wszystkie – proste – decyzje, podejmowałam za nich jeszcze całkiem niedawno..

Sama nie wiem kiedy, zaczęli “decydować o swoim życiu”. Zaczęło się od stanowczego “NIE”! Bo przecież roczniak potrafi już wyrazić swoje zdanie, prawda?

Najpierw, była rozchlapana zupa na kuchennych kafelkach – taak.. krem z pomidorów do tej pory ZAWSZE smakował. Tym razem jednak lepsza była ogórkowa!
Później, te nieszczęsne skarpetki. U licha! Czy naprawdę jest różnica w niebieskich i zielonych? Dlaczego dziś lepsze są te pierwsze, a jutro już się nie podobają? Wczoraj kupiliśmy trzy pary skarpet w tym kolorze, bo był na topie!

Wózek.. zło konieczne, które już dawno zostało “uśpione”. Co z tego, że małe nóżki roczniaka nie dadzą rady spacerować trzy godziny po mieście – Matula poniesie. I tak woli robić za “tragarza” , niż pocić się ze złości pomieszanej z bezsilnością na widok prężącego się w wózku Dziecka , rozgrzanego do czerwoności!

Te wszystkie małe decyzje, były tylko początkiem wielkiego testu – dla mnie! Bo nagle, ręce Matuli zamieniły te Babci. Później się okazało, że Babcine decyzje są lepsze od moich. I Ciocia się udzielała, i Pani w warzywniaku, i koledzy z placu zabaw. I każda z tych jednostek, była dla nich wzorcem.

Pewne “ukierunkowania” cieszyły, i miałam ochotę pochwalić się nimi całemu światu, inne ( jak “kulwa” przyniesiona z piaskownicy ) znów uświadamiały, że na nie wszystko mam wpływ. I trudno się było z tym pogodzić. To nie ja planowałam obiady na jutrzejsze menu, informował nas o nim przedszkolny, papierowy kucharz, który stoi tuż przy wejściu. Nie ja decydowałam, z kim będą się bawić. Nie mnie pytali o to, czy muszą założyć czapkę wychodząc na dwór.

Pewnego wieczoru, w trakcie zasypiania, odbyliśmy z Mikołajem krótką rozmowę:

“Mamusiu.. jestem Twój! Wiesz? Ale .. czy ja mogę być też trochę Babci? I trochę Dziadzi i Taty. Chciałbym być też trochę Cioci, i jeszcze Pani z przedszkola. I kolegów. “

Patrzył chwilę na mnie oczekując odpowiedzi. Ale ja nie wiedziałam co powiedzieć, zastanawiając się nad tym, czy mu ze mną źle? Zawsze się nad tym zastanawiam, i pewnie jeszcze długo będę, bo zależy mi na tym, by dobrze czuł się w naszym domu. Cisza trwała chyba zbyt długo, bo dodał..

“Mamusiu.. Ty jesteś moja najbardziej! Ale czy ja mogę czasami zrobić coś kiedy zapytam Babcię i się zgodzi? Tak, żebym nie musiał już pytać Ciebie? I Dziadziusia! Pamiętasz? Chciał mnie zabrać na kombajn, a Ty nie pozwoliłaś. I Pani w przedszkolu, rano mówiłaś, że jest zimno, i mam założyć czapkę. Pani kazała mi ją zdjąć, bo wszystkie dzieci chodziły bez, było mi ciepło, ale nie zdjąłem, bo nie mogłem zapytać Ciebie. Mamusiu.. czy ja mogę czasem Cię o nic nie pytać?”

Pozwólcie czasem swoim Dzieciom o nic Was nie pytać.. bo to, że są nasze nie oznacza wcale, że są naszą własnością.








Udostępnij: