Spotkanie na szczycie – dzień pierwszy

Piątek, który dla reszty Mam był pierwszym dniem naszego Spotkania na Szczycie, dla mnie i Izy stał się kolejnym, spędzonym w Reymontówce. Decyzja o wcześniejszym wyjeździe bardzo spontaniczna, spowodowana głównie problemami z dojazdem. I tym oto sposobem, gdy reszta Mam zjawiła się dopiero w Kościelisku, my już byłyśmy w pełni zaaklimatyzowane.
Nocna podróż – mimo moich obaw- minęła dość szybko. Ostatni etap podróży był całkiem przyjemny, jako, że Feli był naprawdę zachwycony widokami, które ukazały się naszym oczom na chwilę po tym, kiedy wyjechaliśmy z miasta Wawelskiego smoka. Achom i ochom nie było końca.
Wszak Feli widział góry po raz pierwszy. A ja..ja “nie korzystałam” z nich od ładnych kilku lat, sama więc ucieszyłam się na myśl o tych widokach.
W Zakopanem, pewien Pan taksówkarz usilnie namawiał nas na podróż do Kościeliska. Odmówiłyśmy, szybko przeliczając w myślach jego stawkę – oho! Na nieświadomych turystach najłatwiej zarobić.
Na szczęście, dostaliśmy wskazówki od Karola, który poinformował nas o możliwości dojazdu małymi busami, pojemnymi, wygodnymi, którymi można się dostać z Zakopanego do Kościeliska za ( bagatela ) 3 złocisze od łebka. Dorosłego łebka w dodatku. Bo dzieć nie płaci ani grosika.
Tym sposobem, po 15 minutach zostałyśmy “wyrzucone” pod Kościołem i… odpaliłyśmy google maps ( no tak , tak.. padła propozycja “podwózki” ale chciałyśmy być samowystarczalne:)) Niestety telefon Izy wyprowadził nas w pole, i trzeba było dzwonić po Karola.
I co? Co dalej? Dotarliśmy na miejsce. Krótka wymiana zdań, przydzielenie pokoi .. WOW – tyle Wam powiem. Otrzymaliśmy OGROMNY apartament – wprawdzie planowaliśmy zmieścić się tam z jeszcze jedną Rodzinką, która ostatecznie nie dojechała, więc druga część apartamentu przydała się na nocne schadzki;)
Czyściutko, i cudowne widoki..
czwartek zakończył się szybko. Ale był to intensywny dzień. Odwiedziłyśmy Zakopane, przeciągnęłyśmy Chłopaków jednym ze szlaków i nawet PRAWIE ( 🙂 ) dotarłyśmy do jaskini. Chłopcy padli dość wcześnie, i dali nam odpocząć bo dobrze wiedzieli, że w piątek czekało ich jeszcze więcej wrażeń.
Najpierw krótka wycieczka na Gubałówkę i spacer po Krupówkach a później.. PÓŹNIEJ to już szał, i witanie gości.
Jeszcze zanim pojawili się wszyscy , odwiedziła nas sympatyczna Ciocia, z Klubu Żyrafki, która to zadbała o to, żeby Bąkom się nie nudziło. Zabawy z chustą, z kolorowym tunelem:
No i poszukiwanie skarbu. Animatorka zadbała nawet o prawdziwą mapę!
Po przygotowaniu odpowiednich strojów ( korony, tarcze itp)
Dzieciaczki wraz z Animatorką poddały się w pełni czekającej na nie przygodzie. Przebyły dłuuugą drogę, aż wreszcie, dotarły do punktu zero.. Skarbem, okazała się być PINIATA, wypełniona po brzegi słodkościami od InFavit. Ale, żeby się do nich dostać, trzeba było poradzić sobie z otworzeniem “sezamu”, co wcale nie było takie proste:
Pomagały nawet Mamy:
A kiedy i One opadły z sił, musiał wziąć sprawy w swoje ręce jakiś Mężczyzna! Tak, dał sobie radę z tym konikiem. Kilka uderzeń i..
O RANY:
Dzieciaki pląsały wśród szeleszczących papierków zajadając się lizakami.
Szybko minął ten wieczór.. Ciocia Animatorka musiała wracać do własnych Dzieci.
Nasze zasnęły o w miarę przyzwoitej porze.. a my, zamknęliśmy się w naszym pokoju, na trzecim piętrze, by przedłużyć nasze debaty i integrację. Pierwszego wieczoru – bardzo nieśmiałą 😉
Około 1 całe towarzystwo się rozeszło, a ja zaczekałam na ostatnich gości, po czym sama postanowiłam wtulić się w objęcia Morfeusza. W sobotę, wrażeń miało być przecież jeszcze więcej.
Za piękne zdjęcia, dziękuję Emilii i Łukaszowi
c.d.n.