Ciężkie dni i astma
Ojj tak, zdecydowanie ciężkie dni. Chyba jeszcze nigdy nie było nam tak trudno – wiele problemów się na siebie nałożyło, skumulowało, i mówiąc szczerze, po raz pierwszy w życiu zupełnie nie wiedziałam co robić..
Zawsze czuję się przytłoczona, kiedy Bąki chorują.. Feli przechodzi każde przeziębienie o niebo lepiej od Mikuli. Dlatego nawet kiedy kończy się antybiotykiem, nie przeżywam tak bardzo.
Miko za to, to już inna historia. Ci, którzy śledzą nasze losy dobrze wiedzą, że mieliśmy problemy z dusznościami od dawna, właściwie przy okazji każdego przeziębienia.
Wiele tygodni czekaliśmy na wizytę u świetnego specjalisty, aż wreszcie dziś przyjął nas, zbadał, przeprowadził dokładny wywiad i porównał badania z różnych okresów. Orzekł bez zająknięcia – ASTMA OSKRZELOWA!
Niby wyrok, a jednak dzięki tej diagnozie jestem spokojniejsza.. Bo z receptą na zapas leków, które mają przynieść poprawę stanu zdrowia. Które po czasie pozwolą nam normalniej funkcjonować i nie obawiać się każdego kontaktu z potencjalnymi “uczuleniowcami”.
Diagnoza jednoznaczna, a dodatkowo pierdyliard innych zaleceń. Wśród nich:
-Wymiana poduszek i kołderek – chwała Temu na Górze, że przy okazji pikniku z blogującą Mamą, dostaliśmy świetne poduchy od SOVA.– Kategoryczny zakaz kontaktu z jakimkolwiek zwierzęciem ( chociaż rybka chyba może być, co?;))
– Zakaz spożywania produktów mlecznych – ale taki nie zupełny.. wolno nam trzy razy w tygodniu zjeść do 250 gram przetworzonego, mlecznego “czegoś”
– ZAKAZ kontakty z PIAPIEROŚNIKAMI ( i tutaj powinnam zastosować szczególne wytłuszczenie dla pewnej osoby)
– sprzątanie – to zalecenie dla mnie. Mam ścierać kurze nawet trzy razy dziennie:) łooo Matko… ale może dzięki temu będę miała większą motywację. Oczywiście roztocza i pleśń też nie są u nas mile widziane.
Nie ominą nas też codzienne inhalacje, no i wracamy po 2 latach do Zyrtecu – przypominam sobie, że dopóki Miko był “na nim”, znacznie lżej przechodził wszelkie choróbska.
Kolejna wizyta, za 3 miesiące – pozwólcie, że zapiszę sobie tutaj tą datę : 10.12.2014r. godzina 10.15. – dla mnie to duże ułatwienie, bo jestem mistrzynią w “gubieniu terminów” a ta nasza wirtualna czasoprzestrzeń z pewnością się “nie zagubi” wśród miliona spraw codziennych i świstków czy paragonów w portfelu.
Dziękuję Wam wszystkim za słowa wsparcia – za Wasze historie, bardzo pozytywne z resztą bo wynika z nich, że większość Waszych Małżów, Bąków czy innych członków rodziny, z astmy po prostu wyrosła.
I ja trzymam kciuki za to, żeby u nas skończyła się ta cała nieprzyjemna przygoda równie pozytywnie, a teraz jeszcze mam do Was pytanie odnośnie inhalatora..
Mamy takiego staruszka, który już długo nie pociągnie.. Leki wprowadzone na stałe, więc eksploatacja wzmożona.. polecicie nam coś dobrego , w przyzwoitej cenie?
Warto pytać mądrzejszych – więc pytam;)
A tymczasem, pozostawiam Was z kilkoma zdjęciami – w weekend łapaliśmy ostatnie promyki słońca.. I zbieraliśmy skarby jesieni – tak , tak… kasztany, orzechy, jarzębina.. Wszytko to już “do kupienia”;) U Babci i Dziadziusia – w Ośnie;)