Bez kategorii

Wygodna Matka wyrodna!

Być Matulą to nie tylko URODZIĆ małe różowe Bobo łkające zawsze wtedy gdy ktoś zabierze je z Twoich ramion. Twoją jedyną rolą w życiu dziecka nie jest bycie jego “dojną krową” ani sprzątaczką, czy opiekunką albo pielęgniarką. Matula to nie jest zawód, ani tytuł nadawany przypadkowej osobie.. Matula to ŻYCIOWY TOWARZYSZ, “powietrze”, “równoważnik”  i “błędnik”. KOMPAS NAWET!


Ale ta misja, nie każdego powinna dotyczyć. I los bywa niesprawiedliwy obdarzając kolejnym pachnącym niemowlakiem kilkunastoosobową rodzinę, która cieszy się  – owszem- z jego przyjścia na świat. Bo becikowe podwójne, bo znów coś z opieki się skapnie.
Dziecko to BIZNES! Najlepszy zresztą. Bo czy Ty, Matulu, przejdziesz obojętnie obok rodzicielki, która trzyma na ręku płaczące niemowlę? Brudne, głodne – rzekomo- i “źle” ubrane”? Nie mogłabym.. choć często mam świadomość, że nie chodzi o mleko.. chleb czy lekarstwa. Bo Ona – tamta Matka – to alkoholiczka. Ręce Jej się trzęsą i zapach ją zdradza.
Ale jest MATKĄ – i ma DZIECKO.. Jak ja i Ty..
Mam to szczęście, że moje Bąki są zdrowe – nie licząc drobnych wpadek zdrowotnych Mikuli.

Ciężko nam.. Cholernie nam ciężko .. Bo kiedy siadam rano do komputera i próbuję jak najprędzej wyrobić się z tekstami krzyknę czasem na Bąki, postawię do konta. Bo jest głośno, bo się bawią, bo MUSZĄ COŚ ROBIĆ.
A ja w tym hałasie nie mogę się skupić. A jedno czego chcę – bardzo – to to, bym mogła skończyć jak najszybciej – wstać od stołu, ubrać ich, a potem wyjść na spacer i nie wracać do wieczora. Skakać z Nimi w kałużach, gonić po parku, spacerować alejką prowadzącą wzdłuż jeziora i nie myśleć o tym, że gdy rano wstanę, znów powtórzy się ten sam scenariusz.
Oni na uboczu, zajęci sami sobą, błagający co pięć minut o wspólną chwilę zabawy. A ja muszę odmawiać.. bo każdy grosz jest wyliczony. Chleb przeliczam na teksty, i buciki, i zabawkę.. Zawsze jest coś za coś.
Brakuje mi SPOKOJU. Takiego wewnętrznego. Czasami dopiero wieczorem mam te pięć minut, które mogę im poświęcić. A Oni, wtuleni we mnie, padają natychmiast po kąpieli. Czuję ich bicie serduszek, i przytulam mocno, ale wcale nie jestem szczęśliwa. Chce mi się płakać. Bo mam wrażenie, że tak wiele mnie omija.
Feli ostatnio mówi “jak stary”. Składa długie zdania z ogromnej ilości słów- od KIEDY?? Nie potrafię powiedzieć:(
Mikula.. ehhh.. Widzę jak na mnie patrzy.. nie musi nic mówić, ja wszystko wiem. Mam ich obok siebie, a tak bardzo do Nich tęsknię:(

Wiem, że kiedyś to się zmieni. W trójkę sobie marzymy, że kiedyś każdy weekend będzie tylko nasz, że będę mogła zamknąć komputer nie mając wyrzutów sumienia, że nie będę co kilka chwil zerkać nerwowo na zegarek… i zamiast krzyknąć od czasu do czasu, uśmiechnę się do nich. Czas będzie moim sprzymierzeńcem, nie wrogiem. Więc kiedy poproszą – pobawimy się. A wieczory będą dłuższe. I zanim odwiedzą Wujka Morfeusza, zdążymy opowiedzieć sobie kilka bajek.

Jest ciężko.. Chciałabym dać Im wszystko o czym tylko zamarzą.A najbardziej ten spokój – WEWNĘTRZNY. Więc staram się, prowadząc życie pełne wyrzeczeń. Mimo to jestem wdzięczna.. Szczególnie Temu na Górze.
Bo Chłopcy są mądrzy, wrażliwi, i mają dobre serduszka. Zdrowi są zupełnie, a to największy dar, jaki można otrzymać. I chociaż tracę wiele chwil z ich życia – nawet będąc obok nich – to NIGDY bym się nie poddała. Nie wolałabym usiąść z dupalem na kanapie i rozmyślać o tym jakby tu wyłudzić od państwa pieniądze, które należą się tym, którzy naprawdę ich potrzebują.

Ostatnio internet zalewają mniejsze i większe aferki. Nie wypowiadam się na ich temat, bo są tak banalne, że przechodzę obok nich obojętnie. Ale to, co dzieje się ostatnio w “świecie ” Matul, które mają chore Dzieciaczki bardzo mnie poruszyło. KIBICUJĘ! najmocniej jak potrafię! I trzymam kciuki, by ludzie odkryli czym jest empatia.
Ja znam wielu Rodziców chorych dzieci – mniej lub bardziej. Były takie wśród przyjaciół, i Rodziny. Jedne całkiem nieźle sobie radzą, inne Bóg postanowił zabrać z tego świata. Patrzyłam na ich cierpienie, i również słuchałam przykrych komentarzy.

Ja NIE ROBIĘ NICZEGO WIELKIEGO. Z całych sił staram się zapewnić Dzieciom wszystko, czego potrzebują. Pewnie, że wolałabym spędzać z NImi więcej czasu, że żal mi każdej spędzonej przed komputerem chwili ale jestem SZCZĘŚCIARĄ, bo kiedy w końcu zamykam ten komputer mogę chwycić za ich małe, cieplutkie dłonie i zapomnieć o problemach – choć na kilka godzin. Bo możemy razem śpiewać, tańczyć, bo mają świetną pamięć i nie zabraknie im oddechu. Bo śpię spokojnie mając świadomość, że nic im nie grozi – są zdrowi.

I chociaż planowałam ułożyć jakieś “kazanie” w tej chwili powiem tylko jedno. BABO! OKRUTNA , PODŁA BABO! RUSZ DUPĘ! Weź się do roboty i bądź panią swojego losu. Każde dziecko ma spore potrzeby.. I KAŻDE MA MATKĘ ! Tą, która powinna starać się z całych sił zapewnić mu wszystko, co jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania.
I oby Bóg nigdy nie obdarzył Cię chorym Dzieckiem.. bo TY nie przyjmiesz tego na swoje barki. Dla Ciebie to “roślinka, w żaden sposób nie przydatna społeczeństwu, więc jakim prawem Twoje pieniądze mają iść na jej utrzymanie?” 
Zanim pójdziesz prosić o pieniądze, które POWINNAŚ SAMA ZAROBIĆ, zastanów się, czy Ty Wiesz kim właściwie jest Matka?
Bo być Matulą to nie tylko URODZIĆ małe różowe Bobo łkające zawsze wtedy
gdy ktoś zabierze je z Twoich ramion. Twoją jedyną rolą w życiu dziecka
nie jest bycie jego “dojną krową” ani sprzątaczką, czy opiekunką albo
pielęgniarką. Matula to nie jest zawód, ani tytuł nadawany przypadkowej
osobie.. Matula to ŻYCIOWY TOWARZYSZ, “powietrze”, “równoważnik”  i
“błędnik”. KOMPAS NAWET!

Udostępnij: