Bez kategorii

Każdy koniec jest jednocześnie początkiem..

Czegoś nowego.. niewiadomego.. i chociaż nie wiem co czeka nas w “nowym Gnieźnie” jestem podekscytowana całą sytuacją. Obyło się nawet bez wielkich pożegnań, nie było na to czasu:) i tak właśnie, wczoraj, oddałam klucze od mieszkania.. to już nie jest nasz dom.

Pamiętacie ten czas? kilka tygodniu temu zwierzyłam się Wam, że wiele zmieni się w naszym życiu. Że to już będzie nasza ostatnia przeprowadzka, że wreszcie idziemy “na swoje”. Wydawało mi się wtedy, że to taka BARDZO odległa przyszłość. A jednak.. przeleciało:) sama nie wiem kiedy.

Ostatnio więcej czasu niż dotychczas spędzaliśmy w starym Gnieźnie. Ot tak, z potrzeby serca. Od początku lubiłam to mieszkanie.. UWIELBIAŁAM WRĘCZ. Kiedy tylko po raz pierwszy otworzyłam drzwi wiedziałam, że nie chcę innego. Że to tam chcę spróbować zacząć nowe życie. I nic się nie zmieniło- do samego końca.. Ale nie żegnałam go z żalem.. Chociaż musiałam obejść ostatniego wieczoru wszystko “nasze” kąty.. tyle wspomnień.. ehh.. pojęcia nie macie ile pierwszych i ostatnich razy.. ile uśmiechów, łez, nadziei.. taaak.. to tam właśnie po raz pierwszy uwierzyłam  w to, że ona zawsze umiera ostatnia. 🙂
A  później już tylko TO:

i pół niedzieli biegania po schodach z góry na dół:) Wierzcie mi, że tuż przed końcem wyprowadzki miałam ochotę już zatrzasnąć drzwi do tego mieszkania,  i nigdy tam nie wracać. Tak też zrobiłam.. oddałam klucze, zanim jeszcze dobrze wyszłam, WLEŹLI TAM nowi lokatorzy.. no i bye bye.. ostatni raz przemaszerowałam się schodami..
Przy okazji usłyszałam kilka miłych słów od sąsiadów- od ekspedientek z osiedlowych sklepików.. no a później, zamknęłam pewien rozdział.

Osiedliśmy u Rodziców – na tydzień, lub dwa. wszystko zależy od tego, kiedy wyprowadzą się poprzedni właściciele. Myślę jednak, że pójdą nam na rękę, i już kolejną , poniedziałkową noc, spędzimy na naszym nowym łóżku, w naszym nowym mieszkaniu:)

A tam.. i tak będziemy wracać:) może nie do mieszkania jako do murów.. ale na pewno nie zapomnimy o ukochanym zejściu nad jezioro, o parku , w którym dzieliliśmy się zupą z pewną staruszką i o… tym co się właśnie tam zaczęło.. i mam nadzieję, że w “nowym domu” nastąpi tego kontynuacja.

Pozostaje nam rozkoszować się wiosną:) zapachem fiołków, widokiem budzących się do życia roślin.. i czekać:) na NOWE:)

Udostępnij: