Bez kategorii

JA SIAMA, JA SIAM – jak to jest z tą Dziecięcą samodzielnością?

Patrzę sobie na moje dwa Małe Bąki i stwierdzam, że okropny był ze mnie Matkas, kiedy urodziłam Mikulę.. We wszystkim Go wyręczałam, czasami nie czekając nawet na odpowiedź na pytanie – czy Tobie pomóc? “Wyhodowałam” na własne życzenie dwa Pędziwiatry.. jeden z nich jest okrutnie samodzielny , drugi natomiast.. wolałby mieć podane wszystko na talerzu..

I co lepsze? WIEM już, że ta samodzielność..

Taka sytuacja.. Siedzą Bąki na dywanie.. układają wieżę z klocuchów, każdy swoją.. Mikula sprytniejszy – bo i dwa lata starszy.. Feli.. buduje wolniej.. z mniejszej ilości elementów.. Nagle wieża Mikołaja rozpada się z niewiadomej przyczyny.. Wkurzony obrzydliwie postanawia zaciągnąć mnie do pomocy.. Siadam z Nim, układam – bo on NIE POTRAFI.. Feli natomiast pomalutku buduje dalej.. Odchodzę.. Miko podejmuje kolejną próbę – i znów to samo..bach.. klocek jeden za drugim “rozbiega” się po podłodze. Tym razem postanawia w złości zburzyć też wieżę brata..
Feli płacze wielkimi łzami.. Podchodzę, pytam czy pomóc – Niee.. ja siam.. słyszę tylko pociąganie noska i smutne buchu, buchu.. kolejne pół godziny spędza przy odbudowaniu wieży. Udaje mu się..
“Musia… Lilip ułoził.. dumna..”  No jasne, że dumna:)

Poranne ubieranie.. Mikula nie potrafił wciągnąć skarpetek, postanowił więc majtasami udekorować głowę Fila.. Moje prośby , groźby, nie pomogły. Ubrałam Go sama. Feli natomiast, starał się jak mógł, nie ważne, że powoli, że zdążył nieco zmarznąć i Jego malutki nosek się trochę zaczerwienił. Zrobił to zupełnie SIAM. od początku do końca..

Pozwalam Mu na eksperymenty, zniesmaczona moją nadopiekuńczością po narodzinach Mikuli.. Jednak kiedy cofnę się myślami w czasie stwierdzam, że nie przypominam sobie, by kiedykolwiek z ust Mikołaja padło to słynne “ja siam”.. On zawsze chciał z Mamą, albo , żeby ktoś coś zrobił za Niego..
Może to nie tylko kwestia “wychowania”? Może ta samodzielność zależy też od temperamentu? Od indywidualnych potrzeb.. ?
I jeden , i drugi to PĘDZIWIATR.. moje Dzieci nie chodzą, one wiecznie biegają, wykrzykując co kilka chwil jakieś hasła.. Mam jednak wrażenie, że mimo tej ich ruchowej bystrości, albo Feli jest rozwinięty lepiej niż rówieśnicy , albo Mikula plasuje się w rankingu gdzieś poniżej przeciętnej.
Fil jeździ już rowerkiem – nie biegowym, pedałuje.. Kiedy miał 11mcy doskonale radził sobie na autkach – pchaczach, odpychał się nóżkami aż się za Nim kurzyło.. Mikula natomiast Dopiero w wieku dwóch lat samodzielnie wchodził na zjeżdżalnie, skakał na trampolinie.. Dlaczego? Nie dlatego, że jest (był ) mega ciapą, a dlatego, że Jego MAtkas uparcie twierdził, że jest na takie zabawy zbyt Mały i próbować nie pozwalał..

Zła jestem na siebie.. do tej pory… i kiedy urodził się Fil, od razu rzuciłam Go na głęboką wodę. Wprawdzie wychowałam sobie Małego Potworka, który potrafi ułożyć wieżę z książek, po której wejdzie na kuchenny parapet by wyjrzeć przez okno ale dumna jestem z Jego dokonań:) I Wiecie co? Tej bystrości uczy się od Niego Mikołaj;)
A ja mam więcej cierpliwości i kiedy tylko usłyszę JA SIAM, nie próbuję pomagać na siłę.. Namawiam, kuszę.. i trzymam kciuki, żeby się udało:)

A Wy? Wyznaczacie swoim Dzieciom jakieś granice samodzielności? Mamusie więcej niż jednego Malucha – czy Wasze drugie Dziecko również jest bardziej samodzielne od pierwszego? Jak to jest z tą dziecięcą samodzielnością?

Udostępnij: