Bez kategorii

Do (za)czytania jeden krok

Mała Monisia prawie nie opuszczała szkolnej bliblioteki. Znikała tam na całą , najdłuższą przerwę i udawała, że nie słyszy dzwonka, który nawołuje na kolejną lekcję.. Między półkami z książkami  zapominała o świecie… tyle tam historii.. każda inna.. niezwykła.. żal było wychodzić zabierając ze sobą jedynie trzy kolejne..

Zdarzało się oczywiście, że jakaś książeczka okazała sie zupełnym niewypałem.. wrzucałam ją wtedy do plecaka, nie doczytując do końca.. ZAWSZE, w szkolnej torbie nosiłam Małego Księcia, w którym byłam bezgranicznie zakochana i dzięki Niemu wygrałam nie jeden szkolny – i międzyszkolny- recytatorski konkurs.. To historia ponadczasowa. Taka, która winna zamieszkać w sercu każdego dorosłego, który wierzy w Piotrusia Pana i Dzwoneczkowy , magiczny pył.. A już na pewno TEGO DOROSŁEGO, który zmuszony jest przywołać w sobie dziecko, bo właśnie uczy się tego jak być dobrym Rodzicem..
Książka to wielka pomoc dla nas, Matul… Nie tylko przez wzgląd na samo kształtowanie wyobraźni naszego Dziecia ale i dlatego, że z nią łatwiej zacząć trudne tematy… Mądra lektura, sama w sobie jest pewnego rodzaju kazaniem.. Zwykle tłumaczą nie tylko słowa, ale także obrazy..
Cieszy mnie fakt, że i moje Bąki udało mi się z książkami oswoić.. Był czas, że poprzestawaliśmy na kilku stronicach i  wielokrotnie przez tydzień czy dwa nie mogliśmy dobrnąć do końca lekkiej – w rzeczywistości – historii.. Teraz jest inaczej.. Czytamy dużo – BARDZO DUŻO.. A Bąki słuchają tym chętniej, im więcej Matkas dla Nich pajacuje udając poszczególne , książkowe postacie 😉
Zdarza się, że kilkakrotnie bierzemy do ręki jedną książkę w ciągu jednego dnia.. A Oni zawsze, z takim samym zaciekawieniem obserwują, jak rozwinie się historia i często sami włączają się w to wielkie “czytanie”…
Wspominałam Wam ostatnio, że wybraliśmy się z Mikulą do biblioteki.. Od tamtego czasu zdążyliśmy przeczytać każdą z książeczek wielokrotnie.. No i “odsiane “zostały perełki, od tych mniej ciekawych pozycji.. Byłam przekonana, że zakochają sie w kolorowym słoniku o imieniu Elmer, że książka obrazkowa zrobi na nich większe wrażenie … ale myliłam się.. bo były to hity tylko przez pierwszych kilka dni.. Zadziwił mnie ich wybór… bo BARDZO SCEPTYCZNIE podeszłam do książeczki o Misiu, który zgubił swoją czapeczkę – uwielbiają go… i ja – sama – przyznaję.. także go pokochałam:) Na drugim miejscu uplasował się Tupcio Chrupcio – obie historyjki.. Które czyta się z resztą jakoś łatwiej.. Podoba się także opowiastka o misiu, który chciał zostać maszynistą.. reszta, została daleko w tyle.
Miałam zamiar kupować wszystkie książeczk z  “ich ” listy. Całe to wypożyczanie, miało być okazją do sprawdzenia co “zaskoczy”, a co się zupełnie nie spodoba..Jako, że jednak książeczki to nie mały wydatek – chcąc kupować wszystkie wybrane przez Bąki – wpadłam na inny pomysł.. Wzięłam do ręki aparat i podczas jednej z naszych “sesji” po prostu nagrałam te nasze książkowe poczynania:)Tak.. wiem.. Matkas błaznuje, ale o dziwo Bąkom się podoba.. i kiedy już książeczki oddamy, będziemy mogli zawsze do nich wrócić.. a kiedyś, w mniej lub bardziej dalekiej przyszłości, “napadniemy” na księgarnie i te nasze filmiki zamienimy na nowe, pachnące papierem “okazy”:)

Moje wypociny można obejrzeć tutaj:

Gdzie jest moja czapeczka

i

Tupcio Chrupcio nie chce jeść

Jeżeli ktoś z Was zastanawiał się nad kupnem którejś z książeczek, a kusi go np zakup przez internet , i nie ma okazji okazji ocenić zawartości, teraz może to zmienić;)

A jak u Was wygląda BAJKOCZYTANIE?:)Bąki słuchają każdej bajeczki, niezależnie od sposobu jej “podania”?:) a może też musicie starać się wczuć w każdą z książkowej postaci?
Czytacie dużo? Jakie są Wasze ulubione lektury? Liczę na liczne sugestie bo już niedługo znów wybieramy się do biblioteki;)

Udostępnij: