Myki sprzedażowe- co by klient więcej kupił..

Ileż to razy zdarzało się Wam wejść do sklepu z dokładnie przygotowaną listą zakupów i wyjść z niego obładowanym ZUPEŁNIE zbędnymi rzeczami? Nie raz, prawda?:) Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że bywało i tak, że idąc na zakupy z odliczoną gotówką postanowiliście zrezygnować z przedmiotu z listy na rzecz czegoś, co zwyczajnie wpadło Wam w oko.. Ja też często się na tym łapię.. Dlaczego?
![]() |
zdjecie z sieci |
Właśnie wtaszczyłam na trzecie piętro jakieś 20 kg zakupów.. ehh… w takiej chwili najbardziej, brakuje mi męskiej ręki.. no ale ja nie o tym miałam..;)
Miko – jak to Dziecko- wrzucałby do koszyka co popadnie.. Skusiliśmy się więc i na mandarynki ( które okazały się obrzydliwie kwaśne) i na proszek do prania – bo się kończy a to przecież promocja nie do ominięcia (taaaa… akurat… wracając skoczyłam po pocztę i… DAMN IT – w osiedlowym markecie jest DUŻO TAŃSZY, w dodatku w stałej cenie i nie trzeba nieść taki kawał!)
Rzecz jasna dziwnym trafem pominęłam kilka ważnych punktów z mojej listy, bo nagle coś innego wydało mi się bardziej niezbędne… a portfel to przecież nie studnia bez dna 😉
Rozpakowuję.. i zastanawiam się – po co mi to wszystko? W dodatku stwierdzam, że w dalszym ciągu nie kupiłam produktów potrzebnych do przygotowania obiadu.. szlag by to.. czeka nas kolejna wędrówka do sklepu.. i znów nadwyrężę domowy budżet…
Złapałam się jak mysz na pułapkę, przyciągnięta skórką od boczku.. Wiecie dlaczego? Już Wam mówię.. i czytajcie dobrze bo idę o zakład, że sami TEŻ stajecie się ofiarami takich myków.. 😉
ACHHH JAK TO PACHNIE
Nie jest to dobry czas na kupowanie cytrusów – JESZCZE.. bo zupełnie nie wiem jakim cudem i skąd, ale tuż przed samymi Świętami Bożego Narodzenia mandarynki ze sklepowych półek są tak tanie i SŁODKIE, że żaden łasuch nie potrafi sobie ich odmówić.
Nawet jeśli masz silną wolę, nie planujesz wkładać do kosza NIC, czego nie ma na liście zakupów, I TAK ulegniesz pokusie kiedy poczujesz unoszącą się woń owocu.. W zapachu cytrusów tkwi przeogromna MOC, a my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.. Kiedy wchodzę do sklepu i “czuję to”.. lecę od razu do stoiska z zielenizną i owocami bo wiem, że coś tam na mnie czeka.. że można spróbować… i co najciekawsze- mandarynka w sklepie ZAWSZE jest bardziej słodka niż ta, którą później zabierzemy do domu.
W sklepach często rozpyla się przeróżne zapachy – ot tak sobie.. ale w konkretnym celu.. Wiecie dlaczego? Pewnie się domyślacie…
Mam znajomego, który zajmuje się sprzedażą mieszkań. ZAWSZE , kiedy umawia się na spotkanie z potencjalnym nabywcą przygotowuje się do tej wizyty w szczególny sposób..Jeżeli trzeba, ściera kurze..podciąga rolety – by mieszkanie wydało się bardziej słoneczne, odsuwa zasłony a jeśli dalej jest zbyt ciemno – zapala światła.. Tak.. teraz wnętrze wydaje się być znacznie bardziej.. hmmm.. ciepłe.. i na tym kończy się sprawa tego, co widzimy.. zdecydowanie większą rolę odgrywa zmysł węchu.
Mój kolega przybywa do mieszkania znacznie wcześniej niż Jego klienci. Zaczyna misję – pachnące 4 kąty.. kwiatowy płyn do podłóg ( także na klatce). Stosuje też odświeżacze powietrza.. Przekraja pomarańczę , i kładzie ją na talerzu w samym sercu kuchni a dodatkowo PIECZE.. Tak Kochani, w piekarniku siedzi ciasto jabłkowe z cynamonem, którego zapach kojarzy się bez dwóch zdań z ciepłym, przytulnym DOMEM.
Powiem Wam szczerze, że średnio wierzyłam w powodzenie tych metod- do czasu. Kiedy sama wybierałam mieszkanie, rzeczywiście zwracałam uwagę na ZAPACH. Wystarczyło, że weszłam na klatkę.. błeeeee…. ŚMIERDZI! obejrzałam mieszkanie – wyglądało tak samo cudownie jak na zdjęciach ale to już NIE BYŁO TO. Zapach zadziałał także w drugą stronę.. Gdy przekroczyłam próg naszego obecnego domku nie wiedziałam jak wyglądają wnętrza.. czy są meble, i jakie.. Ale zapach był tak cudowny..bliski..domowy jakiś:) że od razu wiedziałam, że tutaj zostaję:) ZOSTAŁAM..
PRZYJAZNE KOŃCÓWKI
Nie mam pojęcia jak to działa.. ale ZAWSZE zwrócę uwagę na towar z magiczną końcówką np.0,99 zł.. bo przecież złotówka to już drogo.. a wszystko co poniżej jeszcze jest zakupem na moją kieszeń.. u licha.. jeden grosik.. niby taki o! na szczęście! a jednak WIELKA POKUSA. Bo przecież to okazja.. NIEBYWAŁA.. za 9,99 zł też chętniej kupie niż za 10 😉
Last Christmas i inne takie
Co tu zrobić, żeby klient poczuł się jak w domu? żeby spędził chętnie więcej czasu między sklepowymi półkami? przejrzał dokładniej cały asortyment, i tych “promocji” naszukał ile wlezie? no co no, muzykę zapodać.. Włączą takie last Christmas i od razu się chce świątecznych zakupów.. A potem wyjdzie taki, co miał kupić spożywkę na pół tygodnia z koszem pełnym prezentów dla wszystkich – włącznie z sąsiadami – bo przecież Święta idą, no nie?;)
DOMEK PROMOCJI
Wchodzę do sklepu i BUM.. przejść nie mogę bo już na wstępie czeka na mnie multum promocji.. Zestaw kosmetyków pięć zeta tańszy niż zwykle, badziewne lale, autka do jednorazowej zabawy. Ale jest promocja.. A ja mam jeszcze siły na zakupy, bo dopiero weszłam.. Nawkładam do kosza, spędzę przy tym promocyjnym domku pół godziny a później pędem gnam do innych działów. Chłopaki znudzone, wrzucam co popadnie.. Przy kasie zaczyna mi się wydawać, że może jednak za dużo? Coś z promocji odrzucić warto.. ale nie mam już na to siły a poza tym.. przecież jednak z jakiegoś względu to do kosza wrzuciłam;)
A GDZIE JEST CENA?
Często coś mnie zachwyci.. leży sobie gdzieś tam na stosiku obniżek dokąd przywiódł mnie napis PROMOCJA. Wezmę do ręki, bo jest tylko kilka sztuk – może ktoś będzie szybszy? No tak.. ale gdzie jest cena.. Cholibka szukam i szukam a tu nic.. o.. może to ta? no bo jak promocja, to przecież musi być tanio, nie? wkładam do kosza w przy kasie – ZONK.. bo to jednak cena nie od tego produktu.. Tylko, że ja już przywykłam do myśli, że wreszcie zaparzę sobie kawę w nowym ekspresie.. oo.. nawet pastylki dokupiłam.. zostawiam.. i choć to zakup zupełnie nie przewidziany – trafia do mojego domu..
Ja to wszystko WIEM.. wszystko znam z doświadczenia i ZAWSZE, za każdym razem mówię sobie MONIA! Nie daj się zrobić w balona.. Ale jednak ulegam.. stale to robię i pewnie jeszcze długo będę.. a właściciele sklepów się cieszą bo jest wiele takich jak ja.. tych, którzy łapią się na sprzedażowe myki;)
A jak jest z Wami?:)