Zamek Książ z dzieckiem – Po drugiej stronie lustra

Jak wiecie, głównym punktem naszej zeszłotygodniowej wyprawy urlopowej był właśnie Zamek Książ. To kolejny wyjazd z serii #zdobywamyzamki więc po prostu nie było opcji, żeby jakieś “nie zaliczyć”. Malbork już był, do Krakowa trochę daleko, to też wybraliśmy trzeci pod względem wielkości polski zamek. Jak było? A no, poczytajcie.
Zamek Książ z dzieckiem
Odwiedziłam Wałbrzych kilkanaście lat temu. Byłam tam wtedy ze szkolną wycieczką – a nie jeździłam na nie chętnie i nie wiem czy to przez to moje nastawienie czy po prostu przez kiepskiego przewodnika Zamek Książ wydał mi się wtedy dostojny i piękny, ale nudny!
Miałam małe deja vu. Wiele rzeczy wciąż wygląda tam tak samo. Z tego co pamiętam, to byłam tam wtedy na przełomie kwietnia i maja więc nawet rośliny przeżywały podobny etap kwitnięcia. Z tymże teraz było chłodniej ale to dobrze, bo atrakcji nam nie brakowało także przy wyższej temperaturze pewnie ocieralibyśmy pot z czoła.
Kiedy zadzwoniłam do zamkowej recepcji i powiedziałam, że chcę odwiedzić Zamek Książ z dzieckiem – a nawet z dwójką – uprzejma Pani od razu poradziła mi, bym kupiła bilety na niestandardowe zwiedzanie zamku ” Po drugiej stronie lustra”. To taka przed Wielkanocna zabawa, która miała zaangażować i mniejsze i większe dzieci do poznawania historii i odkrywania kolejnych, zamkowych tajemnic. W zasadzie nie miałam wątpliwości. Wiedziałam, że chce żeby moje Pierduśniki miały fajne wspomnienia i wolałam zainwestować w przyjemność dla nich, niż dla siebie. Ale – o dziwo – ja też byłam zachwycona tą przygodą i muszę przyznać, że teraz już rozumiem dlaczego mali klienci tak bardzo lubią nasze gry terenowe.
Zamek Książ z dzieckiem – Po drugiej stronie lustra
Nasza przygoda rozpoczęła się przy schodach wejściowych – już w środku zamku. Usiedliśmy na nich wszyscy tak, że mogliśmy zmieścić się w ogromnym lustrze zawieszonym na ścianie. Siedziała tam z nami wiedźma, która tylko udawała taką straszną a w rzeczywistości była bardzo sympatyczna. Opowiedziała dzieciom krótką, zamkową historię, a później wskazała na Kapelusznika, która wyskoczył nam za plecami. Ten zabrał nas na wycieczkę wąskimi, tajemnymi korytarzami Zamku Książ po to, byśmy mogli przejść przez ogromną ramę od lustra i rozpocząć najprawdziwszą przygodę.
Scenariusz zabawy wymyślony perfekcyjnie! Nie było do czego się doczepić choć ja, jako autorka podobnych scenariuszy oczywiście szukałam dziury w całym. Nie udało mi się. Kapelusznik poczęstował dzieci cukierkami, które miały tajemną moc. Jedne sprawiały, iż dzieci się zmniejszały, a inne, że rosły. I nawet te moje Bąki (niby takie dorosłe) a wierzyły. I bawiły się wyśmienicie.
Każde dziecko otrzymało też swój własny koszyczek, do której zbierało później przeróżne skarby. A zadań, zagadek i historii było mnóstwo. Wszystko po to, by odnaleźć Panią Wiosnę i odczarować kapelusznika, który na dłuższą chwilę zamienił się w dość przerażającego królika.
Żałowałam, że ta przygoda trwała tak krótko. Niby prawie 2 godziny ale dobrnęliśmy do celu w mgnieniu oka. Na koniec dzieciaki jeszcze odbyły wyprawę po wielkanocne jajka i pożegnaliśmy wesołą ekipę. Ale mogliśmy jeszcze wrócić na zamek i przejść się po ogrodach bo bilet był ważny przez cały dzień!