Wszystko i nic

Pszczółka Maja: Miodowe igrzyska. Będzie hit, czy niekoniecznie?

miodowe igrzyska

Odwiedziliśmy wczoraj gnieźnieńskie kino, mimo mojego średniego raczej samopoczucia i chrypki, która jest ze mną już od kilku dni. Wybraliśmy się na nowość: Pszczółka Maja : Miodowe igrzyska. Dla mnie to był taki trochę powrót do dzieciństwa, a sama ekranizacja zainteresowała mnie na tyle, że byłam w stanie przez dłuższy czas nie dotknąć telefonu – Bąki zawsze jęczą, że mam go schować, i oglądać z nimi 😉 A to chyba już coś znaczy, prawda?

Pszczółka Maja: Miodowe igrzyska -recenzja

Jako, że bajka dopiero pojawiła się na ekranach kin, pewnie jeszcze nie wielu z Was miało okazję ją zobaczyć.

Gdybym miała powiedzieć w zaledwie kilku zdaniach, czy warto wybrać się na nią do kina to orzekłabym zdecydowanie, że tak. Jednakże warto zauważyć, że jednak młodsze Bączki mogą się trochę nudzić. Zwłaszcza na początku. Było tam z nami trochę takich ledwo trzylatków, i one jednak przez większość filmu marudziły, że chciałyby już do domu.

Jeśli natomiast chodzi o jakieś momenty grozy, wielu emocji – to nie było ich zbyt wiele, więc to taka trochę bajka, usypiajka dla młodzieniaszków, choć mi akurat się bardzo podobała.

miodowe igrzyska

Uwielbiam Maję

I w sumie to mogłabym powiedzieć, że jest moją małą bohaterką. Roztrzepana, beztroska mimo problemów,  chcąca zadowolić cały świat. To prawie, jak bym czytała o sobie – choć we mnie nie ma tyle radości, co w tej małej pszczółce. Jednak jeśli ktoś zapytałby mnie, któż był moim idolem w latach dzieciństwa, bez dwóch zdań orzekłabym, że właśnie ona. Choć to przecież żadna księżniczka, ani lekarz, ani strażak ani… w ogóle dla większości może nikt szczególny. Ale Maja – ceni sobie nade wszystko przyjaźń. A to też cecha, która się dla mnie bardzo liczy.

Pomijając już opis samej rezolutnej pszczółki – w końcu każdy ją chyba zna, prawda? – zajmijmy się raczej historią, jaką przedstawia najnowsza ekranizacja.

Generalnie jest to historia, która daje nadzieję wszystkim, życiowym fajtłapom, jakkolwiek to brzmi. Dla mnie – jest to niezwykła motywacja do działania, ale ja zawsze czytam wszędzie pomiędzy wierszami. Z resztą.. nawet tekst : tylko się nie wybzykuj – zapamiętałam szczególnie, i się przy nim uśmiechnęłam (głodnemu chleb na myśli?).

Miodowe igrzyska to opowieść udowadniająca, że można wszystko, jeśli się tylko chce. Jeśli pracuje się w zespole, i można na siebie liczyć, a dodatkowo też jeśli poświęcimy się działaniu w stu procentach.

Choć treść niesie jeszcze jedną, ważną puentę. A mianowicie to, że niezależnie od tego jak wiele złego zrobimy, NIGDY, ale to PRZENIGDY nie możemy obarczać winą kogoś innego. Zawsze powinniśmy brać odpowiedzialność za swoje czyny.

Nie wiem, czy jest to ekranizacja, która może pretendować do wielkich nagród, aczkolwiek JEDNO JEST PEWNE – WARTO ją obejrzeń, koniec i bomba, a kto nie pójdzie, ten trąba! Dorośli na bank przyznają, że Miodowe Igrzyska to okazja do przemyślenia paru ważnych, życiowych kwestii, i wyniosą z tej ekranizacji przynajmniej kilka istotnych lekcji. A dzieci? Jak to dzieci.. One i tak wiedzą więcej od nas! Polecam!

Udostępnij: