Bez kategorii

Jak planować czas, by go nie marnować?

Nigdy nie lubiłam marnować czasu. Słodkie nic nie robienie mnie dosłownie PRZERAŻAŁO! No dobra.. fajnie jest sobie poleżeć brzuchem do góry, i obejrzeć jakiś dobry film w TV zajadając przy tym czekoladę ( no co… czasem można 😉 ) ale BEZ PRZESADY – tak myślałam. Właściwie to jeszcze tydzień temu. KTOŚ, uzmysłowił mi jednak, że jeśli marnowanie czasu sprawia mi przyjemność, to nie jest to czas zmarnowany… 😉

Zarządzanie czasem, to nie łatwa sprawa. Wciąż się okazuje, że jest go za mało, a doba niestety nie chce się wydłużyć. Hm… no właśnie.. nie chce? Eeee… a mi się jednak udało trochę ją “naciągnąć”. Serio!

Okazało się, że wystarczy trochę zmienić swój plan dnia, by zyskać odrobinę cennego czasu.

Zawsze usiłowałam robić milion rzeczy na raz – ogarnianie mieszkania, gotowanie, pranie, PRACA, i zajmowanie się Bąkami. To był straszny plan, który doprowadził do tego, że nie dosypiałam, i kiedy rano Chłopcy budzili mnie słodkimi buziakami, ja miałam ochotę udusić Ich (albo siebie ) poduszką. U licha – przecież zasnęłam zaledwie dwie godziny temu! Dlaczego? A dlatego, że dając z siebie nawet 200 procent, nie radziłam sobie w ciągu dnia ze wszystkimi obowiązkami. Zwłaszcza z pracą, przy której przecież musiałam się skupić.

Jak to zrobić, kiedy co chwilę słyszę:

– Mamo pić!
– Mamo, jeść!
– Mamo SIIIKUUUUU – grrrr.. przecież potrafisz sam.. idź – no potrafię, ale światła nie zapalę, jestem za mały.

Ehe!!!

Nie no, basta! A skoro słowo się rzekło, to postanowiłam wprowadzić pewne zmiany..
Mniej więcej od dwóch tygodni, nasz dzień wygląda zupełnie inaczej. Wiem już jak planować czas, bym nie uważała ani jednej chwili za straconą.

Chodzę spać razem z kurami 😉 hehe no tak, tak.. prawie tak właśnie jest. Kąpiel, krótka bajka na dobranoc i… uderzamy w Kimono – wszyscy. A Morfeusz bardzo chętnie nas wita co wieczór. Nie kusi mnie już komputer, nie siedzę przez pół nocy na facebooczku.. No.. tylko ten telefon.. wciąż “gorący”;) ale i to zmienię.

W każdym razie, kiedy zasypiam ok. 22-23 ( wcześniej chodziłam spać o 4 nad ranem) bez problemu wstaję o godzinie, o której wcześniej kładłam się spać. WYSPANA! I tym sposobem, pracę kończę 4 godziny później najpóźniej o 9, kiedy moje Smoki przecierają oczka i wciągają pępki.

Tak! Jestem wyspana, skończyłam robotę, a przecież dopiero zaczyna się dzień. No i co… czy nie macie wrażenia, że wydłużyłam sobie w ten sposób dobę? No właśnie!

A później wspólne śniadanko, wygłupy, szybkie sprzątanie z podziałem obowiązków i…. cały dzień DLA NICH – i dla mnie.. I Wiecie co? Kiedy w ciągu tego dnia mam ochotę na to słodkie nic nie robienie, to sobie na nie pozwalam! I dobrze mi z tym! Bo skoro już opanowałam do perfekcji “wydłużanie doby ” to… czas przeznaczony na odpoczynek, traktuję po prostu jak ładowanie akumulatorów 🙂

Aaa….. zainwestowałam też w kalendarz – wypełniam go z prędkością światła. Plany, marzenia, opisy projektów – się dzieje, a działo się będzie jeszcze więcej! Lubię to, Wiecie? Uwielbiam!

Jeszcze taka tablica mi się marzy 🙂 dostępna tutaj: http://importmania.pl/

Kocham mieć tą świadomość,że wszystko jest w moich rękach.. A przecież jest.. zawsze było.. i ZAWSZE BĘDZIE.

I szczerze mówiąc, to nie zawsze myślę o tym jak planować czas. Ci, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że uwielbiam spontany. Zdarza się zatem, że pozwalam, aby nasz dzień zaplanował się sam.
NIGDY JESZCZE NIE ŻAŁOWAŁAM więc i Wam – z czystym sumieniem – polecam spontaniczne akcje. Czasami warto zapomnieć o ustalonym planie i dać się ponieść fantazji 🙂

Udostępnij: