Bez kategorii

Blogowanie to terapia

Na zeszłotygodniowych warsztatach zorganizowanych przez Fundację MyPacjenci mieliśmy okazję zastanowić się nad tym, czym tak właściwie jest dla nas blogowanie. Dlaczego to robimy, i którą drogą zamierzamy pójść..Wprawdzie Mikula nie pozwolił mi na włączenie się do dyskusji i “wyrysowanie” swojego punktu widzenia.. ale i bez tego uświadomiłam sobie, że blog od początku był dla mnie swego rodzaju terapią..

Gdybym stanęła przed tą wielką kartką papieru i miała namalować swoją wizję blogowania tak, jak to robiły Dziewczyny na warsztatach, pewnie zapełniłabym ją plemnikami..
Ehe – wariatka, myślicie sobie. No ale te całe plemniki, to tylko taki symbol;) Nie żebym zakładała bloga po to, żeby się rozmnażać – anonsów dawać na blogu nie zamierzałam, chociaż było kilka ( dziwnych) propozycji od Panów.. 😉
Ale każdy taki “plemnik”.. to właściwie jedna z Was;) Jedne trafiają , i zostają, trwają przy mnie ZAWSZE, niezależnie od sytuacji, inne gdzieś “po drodze” się pogubią, utkną, zabłądzą .. Mimo to jest Was mnóstwo..
Bo kiedy myślę sobie, że w ciągu miesiąca odwiedza mnie aż kilka tysięcy przyjacielskich (  w większości ) dusz to czuję się spełniona – w pewnym sensie..

Zawsze lubiłam towarzystwo innych osób. Otaczałam się nimi, niektóre mając za przyjaciół, inne za znajomych, a jeszcze z innymi zamieniłam tylko kilka słów i nigdy więcej się nie spotkałam. Przywykłam do tego, aż wreszcie nadszedł moment, w którym wszyscy WYGINĘLI.. Dosłownie w ciągu kilku tygodni! Nie było obok mnie NIKOGO. Brakowało mi tego, ale pogodziłam się  z sytuacją i poddałam się zupełnie w nierównej walce.

Ale w marcu ubiegłego roku, coś się zmieniło. I chociaż mogłam odetchnąć z ulgą, to jednak przez pierwszych kilka miesięcy czegoś mi brakowało. Codzienne spacery na plac zabaw, wspólne zakupy, praca, zabawa  z dziećmi- czas niby w stu procentach wypełniony, a jednak.

I wreszcie, pod wpływem impulsu, założyłam tego bloga. Pierwsze, nieśmiałe wpisy.. Później też profil na fb i nowe osoby.. coraz więcej prywatnych wiadomości, rozmów do późnych godzin nocnych. Tyle podobnych do mnie duszyczek. Z takimi samymi problemami i radościami. I już nie musiałam się zastanawiać, czy zagadać do Matuli  z piaskownicy, żeby móc się wygadać i nawiązać jakiś kontakt;) PRZESTAŁAM CZUĆ SIĘ SAMOTNA..

Mniej więcej od listopada, to miejsce jest jednym z moich ( wielu) domów:) To moja TERAPIA. Bo mogę się wygadać kiedy jest mi źle, i podzielić się z Wami radością gdy rozpiera mnie pozytywna energia. Poradzić się każdej z Was, podpowiedzieć co nieco też;)

Niewiele z nas – blogerek – przyznaje się do tego, że blog jest dla nas terapią, a jestem przekonana, że w większości przypadków tak właśnie jest. Pozwala wyzbyć się kompleksów, zauważyć swoje zalety ( tak! bo każda z nas, Matule, je MA!) Dzięki blogowi nauczyłam się przyjmować komplementy – serio. Okropnie to było dla mnie trudne, może właśnie dlatego, że przez bardzo długi czas – zwłaszcza po ostatnich przeżyciach – miałam bardzo zaniżone poczucie własnej wartości.
No i OTWARTOŚĆ! Przyjaciół- najprawdziwszych – zliczę na palcach jednej ręki. Ale mogę dziś Wam orzec, że bloga traktuję właśnie jak NAJLEPSZEGO przyjaciela. Bo “przed nim” łatwo jest mi się otworzyć.

Czy pisałabym wiedząc, że nikt do mnie nie zagląda? Nie! Blog, jest moim “domem” – wspomniałam już o tym. A Wiecie, z czym kojarzy mi się dom? Z gwarem, przyjaznymi głosami, stertą szklanek na kuchennym stole z niedopitą kawą czy herbatą. Drzwi właściwie są stale otwarte, i ciągle ten dzwonek zwiastujący przybycie nowych gości. Przyjacielskie spojrzenia, wymiana zdań, uścisk dłoni. Obecność drugiego człowieka. Taki właśnie był i jest MÓJ DOM RODZINNY. I tak właśnie traktuję tego bloga.

A Was – moi Drodzy – nieustannie zapraszam. Tych, którzy się jeszcze na dobre nie rozgościli również:) I korzystając z okazji  – DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚCIE:) 

Udostępnij: