Bez kategorii

(Nie)tolerancja- a to Polska właśnie..

NIE jestem podróżniczką na miarę Robinsona Cruzo’e, ale
kilka miejsc miałam okazję odwiedzić, i chociaż nawet Londyn “mówi” już
po Polsku, to NIGDY nie spotkałam się tam z taką nietolerancją!


Mamusiu.. pojedziemy do Babci? Plosię: Mikołaj od wczoraj mnie już
męczył. Wprawdzie i tak zaplanowałam ten wyjazd, bo było kilka spraw do
załatwienia. Fil też nie odpuszczał, grubo przed czasem chodził za mną z
bucikami wołając “Baci, Baci”..
Nie pakowaliśmy się specjalnie, przecież jutro wracamy. Zabrałam tylko torebkę – format nie mieszczący nawet A4, i laptopa. Czapy, kurtki, buciorki – można iść…
Luudzi na przystanku multum – okazało się, że siedemnastka nie jechała. Spodziewaliśmy się więc wszyscy, że i nasza dziewiątka będzie “wypchana” po brzegi. Tak też było. Wcisnęliśmy się jakoś do tego nieszczęsnego autobusu, Mikołaja usadziłam na kolanach jakiejś Pani, Fila trzymam.. skasowaliśmy razem bilet, podparłam się nogą o podwyższenie, posadziłam na kolanie Młodego. Było nam nawet wygodnie a ja byłam tak obstawiona, że wiedziałam, że Mały jest bezpieczny. Czułam się jednak jak w puszce sardynek. Ale zaraz podnosi się jedna Pani z końca autobusu :
“Proszę Pani, niech Pani tutaj podejdzie z tym Maluszkiem , ustąpiłam Pani miejsca”
Zerknęłam na nią.. Staruszka, z laską w dłoni.. trzęsący się głos, ale na twarzy maluje się uśmiech..
“Proszę sobie usiąść.. ja się jeszcze nasiedzę” – odwzajemniłam Jej uśmiech
Jedziemy dalej. Ludzi przybywa. Nagle kierowca oznajmia – proszę ustąpić miejsca Pani z Dzieckiem, bo dalej nie pojedziemy..
Wstaje kolejna Starsza Pani, Za nią zaraz Starszy Pan – odmawiam ponownie:
“Panie kierowco, ale ja nie chcę, naprawdę nie trzeba” 
“Trzeba ” – odpowiada- “To nie jest bezpieczne” 
Rozsądek bierze górę. Szukam jakiejś młodszej osoby, która zechciałaby ustąpić miejsca, w międzyczasie dostaję jeszcze trzy propozycje od Starszych Osób:
“Niech Pani wstanie” – kierowca mówi do Dziewczyny znacznie młodszej ode mnie, obładowanej zakupami – bynajmniej nie spożywczymi. 
“Kto, ja?” – pyta obruszona
“Tak, proszę ustąpić miejsca tej Pani, bo dalej nie pojedziemy”.
Wstaje.. Zła jak osa. Przechodzi obok nas i perfidnie uderza swoimi torbami Fila
“Niech Pani uważa, czemu On jest winny, przecież ja nie prosiłam wcale o to miejsce?”
“Zamknij się! Stoisz tu sobie jak królowa! i jeszcze trzaskasz we wszystkich torbami!(przypominam, że miałam tylko niewielką torebkę i laptopa, w dodatku starałam się trzymać je przy sobie)”
Zrobiło mi się przykro ale mówiłam spokojnie:
“Proszę Pani.. NAprawdę nie zależało mi na tym, żeby usiąść na PAni miejscu….”
Nie zdążyłam skończyć myśli, a już się wcięła:
“Ustępowali Tobie miejsca, czego żeś nie usiadła, co?”
“Tak, ustępowali, ale mam szacunek do starszych osób! Czego nie można powiedzieć o Pani”
W jednej chwili w autobusie zrobił się szum.. Wszyscy stanęli po mojej stronie a poddenerwowana Dziewczyna wrzasnęła:
“Co za motłoch!” i wysiadła na następnym przystanku.
Czułam się dziwnie.. Nie, wcale nie przez Nią.. było mi przykro, i źle, że tuż obok mnie stoi Pan pewnie po osiemdziesiątce, który  z trudem utrzymuje równowagą a ja MUSZĘ siedzieć… rozejrzałam się po autobusie i zauważyłam jeszcze kilka młodych osób nie czułych na sytuację, spoglądających w okno jak gdyby nigdy nic.. powiedzcie.. dlaczego?:(
Innym razem jedziemy pociągiem. Krótka trasa: Gniezno – Poznań. Pociąg z rezerwacją miejsc, miejscówek zabrakło. Stoimy w korytarzu, rozkładam Mikołajowi “chowane” siedzonko. Jest mu wygodnie. Kawałek dalej są dwa kolejne, obok jednego stoi Siostra Zakonna, drugie przystawiła bagażem. Nie ważne. Nie o tym chcę powiedzieć. Stoję z Filem na ręce. Siostra otwiera okno na całą szerokość. Pociąg rusza. Założyłam Chłopcom kapturki nie ośmielając się prosić o zamknięcie “Jej” okna. Chwilę później pomiędzy nami staje Młody Chłopak- nieco powyżej 30stki. :
“Proszę Pani , czy Chłopcom nie wieje?”
“No trochę wieje.. ale przecież nie jesteśmy tutaj sami”
“Oj tam . Dopiero będzie , jak się Pani umęczy z chorymi dziećmi”
Przymyka okno.. Siostra Zakonna chwyta Go za rękę – ” a Ty co robisz”?
“No chciałem zamknąć okno, dzieci się rozchorują”
“Ja to okno otworzyłam. byłam tutaj pierwsza, więc jeżeli tej Pani coś nie pasuje, niech poszuka sobie innego miejsca”…
Mężczyzna chwycił za rękę Mikołaja i powiedział ” Chodźcie, znajdziemy miejsce w przedziale”..
Znaleźliśmy.. i żadne z nas nawet nie skomentowało zachowania Tej, która przecież powinna świecić przykładem.. c.d.n
Udostępnij: